Szefem ochrony podczas finału WOŚP w Gdańsku był właściciel firmy Tajfun Gracjan Wolak. Poinformował o tym pełnomocnik firmy Łukasz Isenko. Dodał, że być może błąd we wcześniejszym przedstawianiu aresztowanego Dariusza S. jako szefa wynikał z tego, że był on dyrektorem w Tajfunie.
"Pan Dariusz S. zajmował w firmie Tajfun stanowisko dyrektorskie. Być może dla szeregowego pracownika tej firmy był on szefem, ale najwięcej o tym, jakie są relacje wewnętrzne w tej firmie wie właściciel Gracjan Wolak, który zresztą pełnił funkcję szefa ochrony finału WOŚP w Gdańsku. Nie wiem dlaczego prokuratura po zatrzymaniu Dariusza S. przypisała mu taką funkcję. Nie jestem uprawniony do tego, żeby wypowiadać się za inny organ, ale być może właśnie ta funkcja dyrektorska Dariusza S. w ramach struktury firmy mogła być dla kogoś myląca"
- powiedział Isenko.
Dodał, że Dariusz S. był na miejscu w trakcie finału WOŚP i wykonywał swoje obowiązki tak jak inni ochroniarze firmy. Pełnomocnik Tajfuna poinformował także, że nadal trwają intensywne czynności w tej sprawie, w których w czwartek uczestniczył.
"Nikomu z firmy nie postawiono na tę chwilę zarzutów niedopełnienia obowiązków. Zresztą Dariusz S. też ma inne zarzuty, bo dotyczą one składanych przez niego fałszywych zeznań. Mogę tylko powiedzieć, że Dariusz S. cieszył się w firmie i cieszy nadal dobrą renomą, jako osoba dobrze wykonująca swoje obowiązki, w przeszłości funkcjonariusz policji, a nawet odznaczany funkcjonariusz. Zarzuty dla niego są dla nas zaskoczeniem. Gdyby nie miał dobrej reputacji, nie zajmowałby stanowiska dyrektorskiego"
- przyznał Isenko.
Obrońca Dariusza S. Dawid Szachta także podkreślał, że jego klient nie był szefem ochrony finału WOŚP, jak od początku wskazywała prokuratura.
W niedzielę, 13 stycznia, wieczorem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zaatakował nożem w centrum miasta 27-letni Stefan W., który wtargnął na scenę podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ochranianego przez agencję Tajfun. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie w zeszły poniedziałek zmarł. Paweł Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat. W sobotę odbył się pogrzeb prezydenta Gdańska. Urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej w Gdańsku.