- To on swoją zdecydowaną, jednoznaczną, bardzo mądrą, proroczą wręcz postawą przygotował to, co stało się dalej - Jan Paweł II, te wszystkie przemiany. My sobie nie zdajemy z tego sprawy, jak wielki był jego wpływ na przygotowanie tej gleby - wspominał postać kardynała Stefana Wyszyńskiego, ksiądz infułat Jan Sikorski.
Dzisiaj w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie odbędzie się beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej.
Ksiądz infułat Jan Sikorski w rozmowie z portalem Niezalezna.pl ocenił, że to, jak dzisiaj wygląda Polska i Europa po komunizmie, jest w dużym stopniu zasługą kardynała Wyszyńskiego. - To zresztą powiedział Jan Paweł II, że nie byłoby papieża Polaka, gdyby nie postawa, wiara i przywiązanie do kościoła kardynała Wyszyńskiego - podkreślił.
- To on swoją zdecydowaną, jednoznaczną, bardzo mądrą, proroczą wręcz postawą przygotował to, co stało się dalej - Jan Paweł II, te wszystkie przemiany. My sobie nie zdajemy z tego sprawy, jak wielki był jego wpływ na przygotowanie tej gleby. Ten nasz barak komunistyczny był, jak to się mówi „najweselszy”, najwięcej tej wolności było, a w dużym stopniu było to spowodowane jego postawą i autorytetem Kościoła, kapłanów, księży, którzy wypracowywali tę wolność w ślad za nauczaniem kardynała, że to nie partia ma być ważna, tylko człowiek ma być ważny. Ta wolność potem przyszła
- zaznaczył duchowny.
Ksiądz infułat Sikorski podzielił się także swoimi wspomnieniami związanymi z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. - Jego nazwisko pierwszy razy w życiu usłyszałem w szkole, kiedy też nam prefekt kochany mówił, że teraz po śmierci kardynała Hlonda będzie taki kardynał Wyszyński. Mówił "no wiecie, to jest taki bardzo chory człowiek, to był mój profesor zacny, ale nie wiadomo, jak to będzie dalej". A więc mówił tak bez entuzjazmu - opowiadał.
- Pierwszy raz zobaczyłem go, kiedy wstąpiłem do seminarium. To były lata 50-te. Wtedy zobaczyłem i pomyślałem "no gdzie tam chory". Widziałem, że wkracza wspaniała postać. Potem mówiło się o nim "książę Kościoła" i to się czuło, taki był dostojny. Staliśmy na baczność, a on do nas potem tak życzliwie przemawiał, miękko, ciepło. Widziałem, jak wszyscy są nim ogromnie zafascynowani
- wspomniał.
Duchowny opowiedział także o tym, jak zafascynował się postacią kardynała Wyszyńskiego. - Jako kleryk niosłem pastorał na Boże Ciało. Tłumy ludzi, on niósł Najświętszy Sakrament, a ja trochę przed nim, parę kroków z tym pastorałem. Dumny byłem, jak nie wiem co - powiedział.
- Najważniejsze dla mnie było jednak to, że stanąłem obok niego na podium przed Kościołem Świętej Anny i wtedy widziałem te tłumy ogromne ludzi, które były zbierane tylko wtedy, kiedy była jakaś komunistyczna uroczystość i tam ględzili ci towarzysze. I tu nagle teraz ludzie w ciszy, zasłuchani, nad nimi na podium stoi kardynał z tym właśnie pastorałem, który otrzymał ode mnie i przemawia. Wtedy mówił „nie pozwolę siadać carom na ołtarzu". Myślę „Boże mój, to przecież jest ta cała komuna i nagle staje ktoś, kto zupełnie mówi coś innego”. Ta jego odwaga wzbudziła we mnie zachwyt. Niestety zapłacił za to sporą cenę, bo już w październiku został aresztowany
- mówił.
Ksiądz Sikorski wspomniał, że udało mu się wówczas spotkać z kardynałem Wyszyńskim. - Z kolegą przedarliśmy się przez Bieszczady, idąc z Mursasichla. Szliśmy przez lasy bez żadnych kompasów. Udało nam się dostać do klasztoru i spotkać się z nim - przekazał.
- A potem być może najważniejsze, to były święcenia kapłańskie, które przyjąłem z jego rąk. Potem jeszcze dowiedziałem się, że 3 sierpnia, czyli kiedy byłem święcony, to dzień jego urodzin i jego święceń kapłańskich, więc poczułem się tak jakoś specjalnie złączony z tym, który od dzisiaj będzie miał tytuł błogosławionego i będziemy mieli tę pewność, że jest u pana Boga w niebie. To wielka radość dla mnie
- zakończył.