Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Ks. Wachowiak przeniesiony do… puszczy, a "Wyborcza" szczuje. Lisiewicz: to język Urbana i Mazowieckiego

„Jeżeli pasterz wierzy w Słowo Boże, to ma świadomość, że czasami musi się narazić” – powiedział ks. Daniel Wachowiak w poprzednią niedzielę w moim programie „Wywiad z chuliganem” w Telewizji Republika (do obejrzenia poniżej). W parę dni później przeniesiony został z parafii w Poznaniu do Puszczy Noteckiej. Towarzyszą temu obrzydliwe ataki Tomasza Cylki w "Gazecie Wyborczej". Nie żadna polemika, a szczucie całymi fragmentami przypominające teksty Jerzego Urbana o ks. Jerzym Popiełuszce – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.

Co takiego powiedział ks. Daniel Wachowiak w moim programie? „Dobry pasterz, gdy widzi wilka, nie ucieka przed nim. Wilkiem dla mnie jest jakaś sytuacja krytyczna, kontrowersyjna. Jest to sytuacja, która może spowodować, że księdzu spadnie popularność, albo mu się oberwie w jakimś innym znaczeniu, więc zastanawia się, czy podjąć ten temat, czy lepiej nie ryzykować. Jeżeli pasterz wierzy w Słowo Boże, to ma świadomość, że czasami musi się narazić”.

Całość obejrzeć można poniżej i każdy wyrobić sobie może własne zdanie. A najbardziej ksiądz Daniel naraził się prezydentowi Poznania Jackowi Jaśkowiakowi, krytykując jego tęczową ideologię. Prezydent miasta wielokrotnie publicznie księdza atakował.

Cylka straszy donosami

W odpowiedzi ksiądz stał się obiektem nagonki Tomasza Cylki z Gazety Wyborczej. Nie krytyki, a tego, co odebrać można jako szczucie i straszenie. No bo jak zrozumieć takie oto słowa Cylki o nowej parafii, w której ksiądz Daniel, dotąd wikary, został proboszczem:

„Parafia w Piłce do bogatych nie należy. Trzeba będzie spiąć budżet, zatroszczyć się o rachunki. Jeśli i tam z ambony będzie uprawiać politykę, to wierni szybko wystawią mu cenzurkę. Nie zdziwię się, jeśli szybko będą pisać do kurii z prośbą o zmianę”.

Cóż to za nowy gatunek dziennikarski? Felieton donosicielski? Pean na cześć kapusia? Hymn konfidenta? Cylka nie pisze nic wprost, a tylko sugeruje, że się „nie zdziwi”, jak będą pisać do kurii, żeby księdza się pozbyć. Zasiewa niepewność. No bo wicie rozumicie, dawne pilskie jest dość czerwone. Oj nauczą tam księdza, by nie krytykował, kogo nie trzeba. No i biedować mu przyjdzie. Hip, hip, hura!

„Polityczna trybuna” jak „renomowany klub polityczny”

Pora napisać wprost: gatunek dziennikarski uprawiany przez Cylkę wcale nowy nie jest, a tylko trochę przykurzony. Jego przedstawiciel Jan Rem w tygodniku „Tu i teraz” w 1984 r. w tekście zatytułowanym „Seanse nienawiści" pisał:

„W inteligenckiej części warszawskiego Żoliborza stoi kościół księdza Jerzego Popiełuszki - obok św. Brygidy w Gdańsku najbardziej renomowany klub polityczny w Polsce”.

Przeczytajmy, jak brzmi niemal identyczny zarzut, tylko w wersji uwspółcześnionej, w tekście Cylki zatytułowanym „Puszcza idealna dla księdza celebryty”:

„Ze swojego konta na twitterze stworzył polityczną trybunę, która z Ewangelią, a więc Dobrą Nowiną, nie ma nic wspólnego”.

Jasne wydaje się, że o tym, co jest zgodne z Ewangelią, decyduje wykładnia „Gazety Wyborczej”. Dalej Cylka pisze:

„Ks. Daniel Wachowiak to kapłan celebryta, który więcej czasu poświęcał na kontrowersyjne wpisy w internecie niż na codzienną działalność duszpasterską”.

Jak rozumiem Cylka, zanim jeszcze donosiciele z dawnego pilskiego nakablują na księdza Daniela, zna rozkład jego dnia? Bo jeśli nie, to znaczy tyle, że po chamsku łże. Zresztą sama lektura wpisów na twitterze księdza Wachowiaka, niezwykle oddanego pracy duszpasterskiej, pozwala zauważyć, że z owym rozkładem jego dnia jest odwrotnie – wpisy ciągle o tej pracy mówią.

Jak brzmiał podobny zarzut wobec księdza Jerzego Popiełuszki w czasach, gdy nie było twittera i nieznane było słowo „celebryta”? „Urok wieców, jakie urządza, jest całkiem odmiennej natury. Zaspokaja on czysto emocjonalne potrzeby swoich słuchaczy i wyznawców politycznych” – pisał Jan Rem. Młodsi mogą nie wiedzieć, że to pseudonim Jerzego Urbana.

Ksiądz Daniel i „warcholstwo karmazynów”

Dalej Cylka, znany obrońca demokracji i wolności słowa tak demonstruje przywiązanie do niej:

„W zaciszu Puszczy Noteckiej będzie miał okazję, by zająć się tym, do czego każdy kapłan jest powołany – głoszeniem Ewangelii i organizacją życia parafialnego (…) mam nadzieję, że w Puszczy Noteckiej kapłan będzie miał problemy z zasięgiem. Im mniej ks. Wachowiaka w sieci, tym lepiej dla polskiego Kościoła”.

A więc wszystko dla dobra Kościoła, który jest OK, tylko ta polityka… Jak w słynnym artykule Tadeusza Mazowieckiego o oskarżonym przez komunistów biskupie Czesławie Kaczmarku, któremu zarzucał „skłócenie wewnętrzne Polaków”:

„Należy z całą siłą zaznaczyć, że proces skierowany był wyłącznie przeciwko działalności społeczno-politycznej ks. biskupa i współoskarżonych, nie zaś przeciwko urzędowi biskupiemu kapłańskiej”.

Gdy myślę o Puszczy Noteckiej, to nic nie poradzę na to, że odruchowo przypominają mi się słowa Prymasa Tysiąclecia, któremu po tym, jak komunistyczne władze wywiozły go do Komańczy w Bieszczadach wyrwało się: „Już dalej nie mogliście mnie zawieźć?”. „Ponieważ nie wolno mi czynić 'wystąpień  publicznych', dlatego uroczystej sumy mogłem wysłuchać na chórku kaplicznym” – wspominał msze w Komańczy Prymas Stefan Wyszyński.

Za co Prymas tam się znalazł, zdefiniował inny przedstawiciel gatunku uprawianego przez Cylkę, towarzysz Edward Ochab: „Polska Ludowa nie jest Polską szlachecką, w której warcholstwo karmazynów uchodziło bezkarnie”. Duchownemu warcholstwa politycznego dopuszczać się nie wolno! Ani w liście pasterskim, ani twitterze.

A bezpośrednim powodem aresztowania Prymasa był list Episkopatu ze słynnym „Non possumus”, którego najważniejsze zdania brzmiały:

„Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara  składać nie wolno. NON POSSUMUS!”.

Jak wybrzmiało „Non possumus” księdza Daniela w sprawie proaborcyjnych działań prezydenta Jaśkowiaka? I w nim padło nawiązanie do Cezara:

„Kiedy cesarz, Cezar, król, prezydent, premier, ktokolwiek z obojętnie jakiej opcji politycznej – jeżeli ten ktoś chodzi na sferę moralną, etyczną, gdzie władcą jest tylko Pan Bóg, nie możemy milczeć”.

To nie pierwsze starcie księdza z Gazetą Wyborczą. Po jej tekstach o smoleńskich ekshumacjach ksiądz napisał do Dominiki Wielowieyskiej:

„Gdyby wasze środowisko żyło w czasach Golgoty, Ciało Jezusa byłoby wyrzucone na śmietnik. Na szczęście Nikodem ma dzisiaj godnych następców”.

A teraz przyjdą „tęczowe piątki”

By było jasne: Cylka nabrał wigoru, gdy decyzja o ustanowieniu ks. Daniela Wachowiaka proboszczem w Piłce podjęta została w Archidiecezji Poznańskiej, a podpisał się pod nią arcybiskup Stanisław Gądecki. Ksiądz Daniel z pokorą i posłuszeństwem ją przyjął. Jestem pewien, że parafianie z Piłki wkrótce przekonają się, jak oddanego Panu Bogu i parafii mają proboszcza.

Ze strony księdza problemu więc nie ma. Natomiast z mojej strony jest jak najbardziej. Wydźwięk wydarzenia wśród poznaniaków jest fatalny. Za czasów poprzednika arcybiskupa Gądeckiego poznański Kościół miał poważny kłopot z tym, że jego hierarcha postrzegany był jako nieodłączna część establishmentu: w moim mieście postkomuna, biznes, politycy, uczelnie wyższe, media i hierarchowie kościelni postrzegani byli jako układ, który ma wspólne interesy i one są dla nich ważniejsze, niż cokolwiek innego.

Trzeba sprawiedliwie powiedzieć, że abp Stanisław Gądecki zmienił to poczucie i za to  mu chwała. Natomiast decyzja w sprawie ks. Daniela Wachowiaka sprawia, że dawne wrażenie powraca. Jak zrozumieją ten komunikat księża, którym przyjdzie się mierzyć w najbliższych latach z kolejnym tęczowymi piątkami w poznańskich szkołach? Czy będą mieć poczucie, że stoi za nimi jasne „Non possumus”, na miarę Prymasa Tysiąclecia?

Rozmowa, po której ksiądz Daniel Wachowiak trafił do puszczy, poniżej:

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#wyborcza #ks. Daniel Wachowiak

Piotr Lisiewicz