Okazuje się, że mową nienawiści może być nawet piosenka, w której padają... dwa słowa krytykujące gender. Traf chciał, że utwór został zamieszczony na płycie sprzedawanej w sklepiku Muzeum II Wojny Światowej. "Nienawistny" album wypatrzył historyk Łukasz Męczykowski, aktywnie działający w KOD. I poleciał na skargę do wydawanego przez niemiecki koncern portalu Onet.pl.
"Przetrwaliśmy czas rozbiorów, I brunatne zło. Komunistów i lewaków. Genderowe dno"
- te słowa z piosenki Lecha Makowieckiego - notabene publicysty "Gazety Polskiej Codziennie" - oburzyły dr. Łukasza Męczykowskiego.
"Państwowa instytucja kultury nie powinna w żaden sposób i w żadnej formie namawiać do nienawiści ani promować ludzi, którzy takie działania podejmują"
– poskarżył się Onetowi dr Męczykowski.
Określenie "genderowe dno" to mowa nienawiści? Celnie skomentował tę nadmuchaną aferę dr Sławomir Cenckiewicz:
Krytyka gender to mowa nienawiści ... Żyjemy w kretyńskim świecie z kretyńskimi problemami https://t.co/nV5PqmMPUW
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) 28 lipca 2018
Tajemnicę drażliwości dr. Męczykowskiego wyjaśnił portal Niezalezna.pl.
Jak sprawdziliśmy - ów gdański historyk aktywnie działa w lokalnym oddziale Komitetu Obrony Demokracji. Męczykowski przemawiał m.in. na tzw. Spacerach KOD i robił zdjęcia zamieszczane potem na oficjalnym profilu facebookowym pomorskiego KOD. Brał też udział w demonstracjach organizowanych przez to stowarzyszenie. Czy ktoś taki, widząc płytę Lecha Makowieckiego, mógł postąpić inaczej?