Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Męka – dwa tysiące lat później. Zapach świętości. Receptura na Wielki Tydzień

– Abba! Abba! – wykrzykuje pięcioletni chłopczyk. Na głowie ma czarny kapelusik. Spod cylindra wystają wciąż jeszcze króciutkie, ciemne pejsy.

Walkerssk/pixabay.com/CC0 Public Domain
Walkerssk/pixabay.com/CC0 Public Domain
– Abba! Abba! – wykrzykuje pięcioletni chłopczyk. Na głowie ma czarny kapelusik. Spod cylindra wystają wciąż jeszcze króciutkie, ciemne pejsy. Inteligentne piwne oczy bacznie lustrują otocznie. Chłopiec od kilkunastu sekund w panice biega między straganami. Najwidoczniej się zgubił. Szuka ojca. – Efo ata (Gdzie jesteś – hebr.)? Abba…

Wreszcie do malca podbiega jakiś mężczyzna. Ciemnogranatowe spodnie, czarna marynarka. I podobnie jak u chłopca, ciemny kapelusz przysłaniający brwi. Z tą tylko różnicą, że pejsy mężczyzny są już znacznie dłuższe niż synka. Bierze chłopca w ramiona. Są już razem.

Wczoraj, dwa dni po moim przybyciu do Izraela, w jednej z bram Jerozolimy muzułmanin zabił nożem ortodoksyjnego Żyda. Następnego dnia w gazetach pojawiły się tylko krótkie notki o zdarzeniu. Do tego typu zamachów nikt tu nie przykłada większej wagi. Jednak w jerozolimskim labiryncie co i rusz mijam kilkuosobowe oddziały uzbrojonych po zęby wojskowych. Gdyby dzieciak faktycznie się zgubił, taki oddział odnalazłby go w kilka chwil. A o zgubienie się w labiryncie żydowskiego bazaru wcale nietrudno. Pamiętam wczorajszy wieczorny spacer, gdy nie miałem pewności, gdzie skręcić, aby dojść do Bazyliki Grobu Pańskiego. Aby tam trafić, trzeba wpierw pokonać gąszcz straganowych alejek, teraz – w południe szczelnie wypełnionych ludźmi. Są turyści, pielgrzymi, są też sklepikarze zaczepiający przechodniów. Nie oszczędzą nikogo.

– My friend. Święte oleje? Mirra? Nard? Róża Szaronu? – zagaduje brodaty Żyd.
– Po ile? – przystaję.
– Trzy dolary za buteleczkę. To te same oleje, którymi smarowano ciała zmarłych.
– Chrystusa też? – pytam, lecz nie otrzymuję odpowiedzi.


Tłum pod pałacem

Zmiana scenerii. Lata 30. tzw. nowej ery. W miejscu, gdzie za ponad 2000 lat będę kupował święte oleje, nie ma jeszcze targowiska. Jest za to pusta ziemia. Raz na jakiś czas przejdzie tędy człowiek prowadzący osła. Idzie do Świętego Miasta Dawidowego: Jerozolimy. I jakby ten sam chłopiec, co poprzednio. Z tą różnicą, że tym razem przebiegający nie między alejkami straganów, a między drzewami ogrodu rosnącego pod murami miasta nieopodal wzgórza Golgota. – Abba! Abba! – wykrzykuje chłopczyk. Dobiega do ojca, chwyta go za ramię i ciągnie w kierunku bramy miejskiej. – Chodź! Tam coś się dzieje! I prowadzi ojca przez zatłoczone uliczki w kierunku dużego pałacu. Już z daleka słychać krzyki, gwizdy, nawoływanie.

„Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: – Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego. Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: – Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem Żydowskim? Odpowiedzieli mu krzykiem: – Ukrzyżuj Go! Piłat odparł: – Cóż więc złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: – Ukrzyżuj Go! Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie” (Mk 15, 8-15).

Wyprowadzili Go. Idzie przez miasto. Na Jego drodze zaczną gromadzić się gapie. Ktoś przezwie, inny opluje, rzuci jabłkiem. Żołnierze popychają Skazańca, podtrzymującego gigantyczną drewnianą belkę. Im też się spieszy. Zbliża się 15. Wkrótce koniec ich zmiany. Dla nich byłoby najlepiej, gdyby to wreszcie się skończyło. Wpierw jednak rozkazy. A te były wyraźne: dopilnować Skazanego, aby dotarł na wzgórze pod miastem, przez niektórych nazywane Golgotą. I tam Go ukrzyżować.

[...]
Krew w szczelinie

Zbliża się 15. Skazaniec dotarł już na szczyt Golgoty. Obserwowany przez gapiów i przez tego małego chłopca, ciągnącego za rękaw ojca. Wtedy się zaczęło. „Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek” (Łk23, 44-45). „Ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało” (Mt, 27, 51-52).

Wokół drzwi wejściowych do Bazyliki Grobu Pańskiego gromadzą się mnisi. Obserwują rytuał zaryglowania. Od lat klucze do bazyliki dzierżą dwie muzułmańskie rodziny: Joudeh i Nuseibeh. Co wieczór zamykają kościół od zewnątrz, a następnie przez wieko podają klucz zamkniętym w środku mnichom. Tej nocy jednak nie tylko im.

Po wielomiesięcznych prośbach zostanę zamknięty razem z nimi w bazylice, powstałej w miejscu śmierci Zbawiciela. Bez turystów i pielgrzymów.

– Tej nocy możesz wchodzić, gdzie chcesz. Nie wolno ci jednak nigdzie leżeć ani spać. Obowiązuje cię też zakaz głośnej modlitwy i śpiewu – ojciec franciszkanin omawia zasady nocnego czuwania w bazylice. Na koniec objaśnia plan świątyni. – Tutaj masz Kalwarię. Skałę Golgoty możesz zobaczyć tam. No i oczywiście Grób Pański.

Przede mną wysadzana mozaikami kaplica Kalwarii. Tutaj umierał Chrystus. Stąd po raz ostatni patrzył na ukochane miasto.

„Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19, 33-34).

– Jak się uważnie przypatrzysz tej skale, zobaczysz pionowe pęknięcie. Wierzymy, że przez tę właśnie szczelinę kilka kropli krwi umierającego Mistrza spłynęło z krzyża na czaszkę pierwszego człowieka – franciszkanin wskazuje schowany za szkłem fragment skały Wzgórza Czaszki.

To Kaplica Adama. W chrześcijańskiej tradycji to właśnie tutaj ma leżeć pierwszy człowiek. Śmierć Jezusa odkupiła winy człowieka. Począwszy od grzechu pierwszego z nich. Tak oto spełniło się proroctwo.

Wizyta w Bazylice Grobu Pańskiego sprawia, że wszystko o męce i śmierci Zbawiciela wreszcie zaczyna mieć sens. I wciąż to wszystko skąpane jest w niezmiennym zapachu świętych olejów Świętej Ziemi.

[...]
Boska receptura

Święty zapach jest wszędzie. Zarówno na Golgocie, gdzie umierał, jak i w starożytnej cysternie – to tam św. Helena odkryła szczątki krzyża, na którym wydał ostatnie tchnienie. Zapach  unosi się także w Grobie. Ale najintensywniej czuć go na marmurowej płycie, na której miał być pośmiertnie namaszczony. Dziś płytę tymi samymi olejami pocierają już pielgrzymi, którzy przyklękają tu, by przyłożyć czoło i pomodlić się.

Mirra, cynamon, nard, róża Szaronu, kadzidło i lilia. Słowo Boże wymienia je wszystkie w przepisie na wonności do ciała (Księga Wyjścia 30, 22-25). W Jerozolimie, miejscu Jego Męki, pachną nimi ołtarze, kamienne płyty związane z Jego śmiercią i stoliki żydowskich targowisk. Pachnie nimi praktycznie każdy zakątek tej Ziemi.

I nawet jeśli mam zapłacić za buteleczkę trzy dolary, to trudno. I tak ją kupię. Na stoisku u ojca tego chłopca, co się zgubił i odnalazł.

czerniecki.net

Reportaż w całości ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

#kościół #wiara #Jezus #Golgota #Ziemia Święta #Jerozolima

Stefan Czerniecki