W 2009 roku dziennikarz Kamil Durczok złożył w banku weksel na 2 mln franków szwajcarskich z podpisem swoim i jego ówczesnej żony, jako poręczenie kredytu na zakup nieruchomości. Po 10 latach bank zwrócił się do kobiety z żądaniem wykupu weksla. Okazało się, że była już żona dziennikarza... nigdy nie widziała tego dokumentu, i - jak twierdzi - podpis nie jest jej.
Jeszcze nie opadł kurz po pijackich wojażach dziennikarza Kamila Durczoka, a już kolejne kłopoty pukają do jego drzwi.
Jak podaje tvp.info, w sierpniu 2009 r. Durczok złożył w banku „weksel własny”, który był poręczeniem do kredytu na zakup nieruchomości na kwotę ponad 2 mln franków szwajcarskich. Na dokumencie widnieją podpisy Kamila Durczoka i jego byłej żony Marianny.
Po niemal 10 latach kobieta otrzymała wezwanie z banku do wykupu weksla poręczyciela, z powodu nieuiszczenia należności przez kredytobiorcę. Była żona dziennikarza zaprzecza jednak, jakoby podpis widniejący na dokumencie należał do niej.
Jej adwokaci w lipcu 2019 r. złożyli do Prokuratury Regionalnej w Katowicach zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa podrobienia podpisu na wekslu. W sierpniu prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie - podaje tvp.info.
Za to przestępstwo Durczokowi może grozić od 5, do 25 lat pozbawienia wolności.