Zbiórka dla Kijowskiego została zorganizowana po tym, jak były lider "obrońców demokracji" poużalał się nad sobą w kilku wywiadach. Stwierdził, że jest zmuszony wyjechać za granicę i tam poszukać pracy. Twierdzi, że przez liczne medialne manipulacje, a nawet działania służb specjalnych, przyprawiono mu gębę alimenciarza i złodzieja, przez co rzekomo nie może teraz znaleźć pracy w Polsce.
O dziwo kontrowersje wokół zalegania z alimentami i znikających pieniędzy ze zbiórek KOD-u nie zniechęciły "przyjaciół" Kijowskiego do tego, by zupełnie zdrowemu mężczyźnie oddać swoje ciężko zarobione pieniądze.
Choć pierwotnie kwotą docelową było 25 tys. zł, to z dnia na dzień podwyższono ją do 35 tys. zł.
Dziś w sieci pojawiło się nagranie, w którym Mateusz Kijowski wraz z organizatorką zrzutki informują, że zebrano już prawie 32 tys. zł na rzecz "stypendium wolności" dla Mateusza Kijowskiego. Elżbieta Pawłowicz informuje, że w przyszłości pieniądze będą zbierane również na innych działaczy KOD, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji materialnej.
Bardzo wam wszystkim dziękuję. To ogromne wsparcie. Dzięki niemu nasza rodzina już odczuła sporą ulgę. Będziemy mogli spokojnie, bez stresów bytowych, przeżyć święta
- dziękował Kijowski za pieniądze.