Obowiązkiem posiadania cyfrowych dowodów osobistych mieliby zostać objęci wszyscy mieszkańcy Wysp Brytyjskich. Dokument ten miałby w praktyce być dowodem na "legalność" przebywania w Wielkiej Brytanii. Bez niego niemożliwe miałoby być np. podjęcie zatrudnienia czy wynajęcie mieszkania.
Jak donoszą źródła "Daily Mail", w kuluarach słychać, że brytyjski premier wpadł na ten pomysł, ponieważ „rozpaczliwie szukał” rozwiązania kryzysu małych łodzi, który regularnie przybiera na sile i intensywności. Mowa o łodziach z nielegalnymi imigrantami, które przepływają kanał La Manche, dzielący Wielką Brytanię od Europy kontynentalnej.
Nie będziesz mógł pracować w Wielkiej Brytanii, jeśli nie będziesz miał cyfrowego dowodu tożsamości. To takie proste
– powiedział Starmer, ogłaszając program.
Przedstawiciele rządu argumentowali, że poprzez utrudnienie dostępu do brytyjskiego rynku pracy, o wiele łatwiej będzie walczyć z nielegalną migracją. Utrzymują, że to praca na Wyspach jest jednym z głównych czynników, przyciągającym migrantów.
Co jednak jeszcze ciekawsze, BBC poinformowało, że ministrowie wykluczyli wymóg okazania dowodu osobistego w celu uzyskania dostępu do opieki zdrowotnej lub świadczeń socjalnych, a dla studentów, emerytów i innych osób nieposzukujących pracy posiadanie cyfrowego identyfikatora będzie opcjonalne. Nadto program ma być "inkluzywny" i czynić wyjątki dla tych, którzy nie posiadają smartfonów, dostępu do Internetu czy paszportów.
Rząd zapowiedział, że z czasem cyfrowe dowody osobiste ułatwią ubieganie się o takie usługi, jak prawo jazdy, opieka nad dziećmi i zasiłki socjalne. Dodał również, że uprości to dostęp do dokumentacji podatkowej. Stwierdził też, że mogą one być również wykorzystywane do „usprawnienia procesów weryfikacji w sektorach prywatnych”, na przykład przy otwieraniu konta bankowego
– czytamy na stronie BBC.
Ostra krytyka pomysłu premiera
Pomysł Keira Starmera, ogłoszony oficjalnie podczas odbywającego się w miniony weekend w Londynie Global Progress Action Summit, wprost uzasadniony został walką z nielegalnym zatrudnieniem i migracją.
Premier wywodzący się z Partii Pracy został jednak ostro skrytykowany za swoje plany jeszcze na etapie samych rozważań, czy cyfrowe dowody tożsamości powinny zostać wprowadzone w życie. Część posłów Partii Pracy o bardziej lewicowych poglądach jest sceptycznie nastawiona do projektu, gdyż uważa go za niebezpieczne narzędzie, które przyszłe prawicowe rządy wykorzystają jako narzędzie represji wobec Brytyjczyków. Jeden z laburzystów nazwał ten projekt "całkowitą, dystopijną katastrofą":
[To] część przygotowanego na represje, zapakowanego jak prezent państwa policyjnego, które [Nigel] Farage będzie mógł przejąć i kontynuować
– podsumował plany lidera swojej partii poseł Clive Lewis.
Opozycja krytykuje zaś nieudolność w zwalczaniu nielegalnej migracji. Torysi wezwali rząd do deportacji w miejsce cyfryzacji.
Partia Pracy rozpaczliwie szuka rozwiązania kryzysu granicznego. W panice sięgają po dowody osobiste, bo stracili kontrolę nad naszymi granicami.(…) Powinni zamiast tego skupić się na zniesieniu Ustawy o Prawach Człowieka w kwestiach imigracyjnych i po prostu deportować wszystkich nielegalnych imigrantów i zagranicznych przestępców. To jest prawdziwe rozwiązanie kryzysu Partii Pracy
– drwił z nienowego pomysłu Starmera Chris Philip, członek Partii Konserwatywnej i minister spraw wewnętrznych w gabinecie cieni, cytowany przez "Daily Mail".
Lee Anderson z prawicowej Partii Reform, pod wodzą Nigela Farage, nazwał wprowadzenie cyfrowych dowodów „kolejnym picem na wodę ogłoszonym przez najgorszego premiera w historii naszego kraju”.
Cyfrowe dowody osobiste nie przyniosą żadnych korzyści poza umożliwieniem państwu szpiegowania porządnych Brytyjczyków. Starmer musi odejść
– stwierdził poseł reformistów.
Jak będzie działać cyfrowa tożsamość?
Pomysł wprowadzenia cyfrowego dowodu tożsamości pojawił się już za urzędowania Tony'ego Blaira na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii (1997–2007). Jak dotychczas nie udało się go jednak wprowadzić w życie, głównie dzięki sprzeciwowi koalicji konserwatywnej.
Na podstawie przedstawionych przez BBC informacji można wyobrażać sobie, że cyfrowy dowód tożsamości w dużej mierze będzie przypominać to, co w Polsce funkcjonuje jako mObywatel.
[Cyfrowe dowody osobiste] będą miały formę systemu opartego na aplikacji, przechowywanego na smartfonach podobnie jak aplikacja NHS lub cyfrowe karty bankowe. Dołączone zostaną informacje o statusie zamieszkania posiadacza dokumentu, jego imieniu i nazwisku, dacie urodzenia, obywatelstwie i zdjęciu
– poinformowało BBC.
Narodowy brytyjski nadawca wyjaśnia dalej, że "obecnie dość łatwo jest pożyczyć, ukraść lub wykorzystać czyjś numer ubezpieczenia społecznego, co stanowi część problemu szarej strefy – na przykład udostępniania numerów ubezpieczenia społecznego". "Rewolucja" miałaby polegać na tym, że z numerem ubezpieczenia społecznego powiązane byłoby zdjęcie, co "teoretycznie utrudniłoby nadużycia w tym systemie".