W 98 tys. przypadków wydana została już decyzja o wypłacie świadczenia. Z kolei 22 tys. osób kontynuuje zatrudnienie, dlatego choć uzyskały prawo do emerytury, jej wypłata została im zawieszona. W blisko 10 tys. przypadków dotychczas pobierane świadczenie okazało się wyższe od wyliczonej emerytury, a zatem tym osobom będzie wypłacane dotychczasowe świadczenie – wyjaśniała prezes ZUS.
Prezes ZUS zwróciła uwagę, że na emeryturę przechodzi nieco więcej osób, które są aktywne zawodowo – dziś jest to 43 proc. wszystkich wnioskujących o emeryturę.
Obserwujemy, że od stycznia nieznacznie wzrósł odsetek osób, które w ramach obniżenia wieku emerytalnego przechodzą na emeryturę bezpośrednio z zatrudnienia. W ubiegłym roku było to 27 proc., obecnie 29 proc. – mówiła profesor.
Dodała, że wszystko wskazuje na to, iż w kolejnych miesiącach ta tendencja będzie się utrzymywać.
Szefowa ZUS podkreśliła, że w porównaniu z ubiegłym rokiem obniżyła się wysokość przeciętnej emerytury w ramach obniżenia wieku emerytalnego.
Na koniec ubiegłego roku przeciętna emerytura dla kobiet wynosiła 1614 zł, a dla mężczyzn 2700 zł. Natomiast średnia emerytura dla świadczeń przyznanych po Nowym Roku wynosi dla kobiet 1524 zł, a dla mężczyzn 2538 zł. Wynika to po pierwsze ze struktury osób, które nabywają świadczenie, bowiem ok. 60 proc. z nich nadal przechodzi na emeryturę z różnego rodzaju świadczeń, m.in. rentowych i przedemerytalnych. Po drugie osoby, które teraz przechodzą na świadczenie, mają krótszy staż ubezpieczeniowy od osób, które przechodziły na świadczenie w ostatnim kwartale ubiegłego roku, a co za tym idzie – odłożyli mniej składek i były one mniej razy waloryzowane na koncie w ZUS – wyjaśniała.
Przypomniała, że w lipcu 2017 roku w ramach przygotowań do reformy, w oddziałach ZUS pojawili się doradcy emerytalni, którzy obsłużyli ponad 5 mln osób. "Oni są i będą na stałe obecni w strukturze ZUS. Tego wcześniej brakowało, takiego indywidualnego proklienckiego podejścia" - oceniła prezes ZUS.