„Newsweek” odtrąbił już, że Polacy z Londynu oskarżają dyplomatów z polskiej ambasady o nasyłanie na nich policji, gdy ci wyrażają solidarność z Gdańskiem, pogrążonym w żałobie po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza. Podsycania polsko-polskiego konfliktu trwało, aż tymczasem do akcji wkroczyła policja z Londynu i oświadczyła: „nasze działania były rutynowe”.
Jak informował „Newsweek”, Polacy mieszkający w Londynie przyszli w poniedziałek pod Ambasadę RP, by uczcić pamięć Pawła Adamowicza, zamordowanego prezydenta Gdańska. Pojawiła się też policja, która miała nakazać usunięcie kwiatów, zniczy i zdjęć Adamowicza. Gazeta Tomasza Lisa twierdzi, iż Polacy są przekonani, że pojawienie się policji to sprawka polskich dyplomatów z Ambasady RP w Londynie.
Londyńscy Polacy, którzy chcieli oddać hołd prezydentowi Adamowiczowi, są rozgoryczeni. Miejscowa policja zjawiła się przed polską ambasadą, gdzie demonstrowali w milczeniu, i kazała im usunąć wszystkie kwiaty i znicze. Polacy są przekonani, że to na prośbę polskiego ambasadora.
- napisano w "Newsweeku".
Ale okazało się, że... to nieprawda. Tekst, dotyczący rzekomego działania polskich dyplomatów, mających na celu doprowadzenie do usunięcia kwiatów i zniczy sprzed budynku ambasady, to totalna bzdura. Potwierdziła to... londyńska policja. Funkcjonariusze w mailu do redakcji Magazynu z Wysp TVP Polonia stanowczo zaprzeczają, jakoby działania były inspirowane przez polską ambasadę oraz oświadczają, że jej czynności miały charakter rutynowy!
„W poniedziałek 14 stycznia oficerowie Metropolitan Parliamentary and Diplomatic Protection Command zjawili się pod budynkiem Ambasady RP w Londynie na Portland Place, gdzie odbywało się czuwanie. Standardowo policja jest powiadamiana o planowanych publicznych zebraniach przy ambasadach. Ambasada nie wnioskowała o obecność policji na tym czuwaniu, ale zgodnie ze standardową praktyką policja wprowadziła odpowiedni plan działania. W tym przypadku do ambasady wysłano kilku oficerów. Policja nie została poproszona przez ambasadę o usunięcie plakietek – przestrzegała jedynie standardowego protokołu operacyjnego dotyczącego bezpieczeństwa ambasady, prosząc o usunięcie plakatów z balustrady ambasady. Oficerowie nie prosili zgromadzonych o opuszczenie miejsca wydarzenia”
- poinformowała Laura Godman z londyńskiej policji. Na tym w zasadzie sprawę rzetelności niektórych mediów w tej kwestii można zakończyć...