- Putin z „papierowej”, czy dyplomatycznej wojny opartej wyłącznie na gestach się śmieje. (...) Myślę, że na stanowisku UE zaważyły powiązania biznesowe, chociażby byłych niemieckich polityków, czy samych Niemiec z Rosją. Udają więc, że nie widzą jak Putin łamie wszelkie traktaty, jak prowokuje - powiedział w rozmowie z portalem Niezalezna.pl gen. dyw. Roman Polko, komentując reakcję Brukseli na eskalacje napięcia wywołane koncentracją rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą.
Federacja Rosyjska gromadzi przy granicy z Ukrainą potężne siły militarne i jednocześnie ustami szefa rosyjskiej dyplomacji Sergieja Ławrowa grozi jej wojną. - Ci, którzy będą próbowali wywołać nową wojnę w Donbasie, zniszczą Ukrainę – zapowiedział w rosyjskiej telewizji Ławrow, cytując słowa Putina.
"Według informacji, które są publikowane w mediach, wojskowi w większości rozumieją zgubność wszelkich działań wywołujących gorący konflikt. Mam wielką nadzieję, że nie będą ich podburzać politycy, których z kolei będzie podburzać Zachód na czele z USA" - dodał szef rosyjskiej dyplomacji, cytowany przez agencję TASS.
O przyczyny i możliwe konsekwencje agresywnych działań Rosji spytaliśmy byłego dowódcę jednostki specjalnej GROM gen. dyw. Romana Polko.
Zdaniem naszego rozmówcy, gdyby Putin chciał zająć Donbas, „to już by zrobił”. – On co prawda mówił w lutym (br.), że „nie odpuścimy Donbasu”, w sposób cyniczny, oszukańczy – trudno to w ogóle nazwać – mówi, że wysyła konwoje niby-humanitarne, ale jawnie de facto wspiera rebeliantów – wskazał gen Polko.
- Zgromadził 50 ciężkich batalionów na granicy z Donbasem. Krótko mówiąc – Putin potrzebuje wojny, takiej małej eskalacji napięcia, w istocie na użytek wewnętrzny, ponieważ spada mu popularność, ma problemy gospodarcze, są także inne problemy, z którymi Rosja nie za bardzo sobie radzi
- ocenił.
Nasz rozmówca podkreślił, że Putin traci także „na gruncie dyplomatycznym”, a to powoduje, że „właśnie w ten sposób chce odbudować swoją popularność”. – Ale uważam, że on nie chce wojny, bo tak naprawdę Rosji nie stać na powadzenie dużej, otwartej wojny i zajęcie Ukrainy. On chce destabilizacji, a nie zajęcia Ukrainy - tłumaczył.
- Tym nie mniej, gromadząc takie siły i prowadząc tak agresywną politykę trzeba się liczyć z tym, że to wszystko się wymknie spod kontroli, bo już w tej chwili dochodzi do wymiany ognia, podczas której giną ludzie, a eskalacja napięcia postępuje szybko
- dodał.
Komentując słowa byłego ambasadora USA w Polsce i eksperta waszyngtońskiego think tanku Atlantic Council Daniela Frieda, który ostrzegł, że nie można "wykluczyć możliwości prawdziwej inwazji", zauważając jednocześnie "liczne podobieństwa" do sytuacji poprzedzającej wojnę rosyjsko-gruzińską w 2008 r., gen. Polko przyznał, że „można pokazać bardzo wiele historycznych przykładów militarnych, gdzie od drobnej sprawy rozpętała się spirala wojny począwszy od Sarajewa” [zamach w Sarajewie na następcę austro-węgierskiego tronu 28 czerwca 1914 roku ,który doprowadził do wybuchu I wojny światowej-red.].
- Widzieliśmy to też przy rozpadzie dawnej Jugosławii, jak to wszystko eskalowało. Jeżeli się zgromadzi naprawdę potężne siły i ta eskalacja, ta „mała wojna” cały czas ma miejsce, to ona bardzo łatwo i szybko może przerodzić się w globalne zagrożenie
- wskazywał nasz rozmówca.
Podkreślił, że bardzo istotna jest w tej sytuacji „obecność natowska”. – Ukraina jest krajem graniczącym z NATO i nam zależy, żeby tam była sytuacja spokojna, stabilna, a w tej chwili tak nie jest - mówił.
- Dobrze, że Amerykanie, czy sojusz NATO czyni starania, żeby to co się tam dzieje dokumentować, żeby póki co, jeszcze na gruncie dyplomatycznym reagować na te zagrożenia – dodał.
Odnosząc się do postawy Unii Europejskiej, która nie zdobyła się na jednoznaczne potępienie działań Rosji, wzywając „obie strony konfliktu” do deeskalacji, gen. Polko podkreślił, że taka postawa „nie sprawdza się w relacjach z Putinem”. – Amerykanie wyraźnie pokazali, że Putin z „papierowej”, czy dyplomatycznej wojny opartej wyłącznie na gestach się śmieje -ocenił. - Ta polityka jest wyjątkowo nieskuteczna i do niczego dobrego nie prowadzi. Na szczęście Stany Zjednoczone reagują w zdecydowany sposób – dodał.
- Myślę też, że na stanowisku Unii Europejskiej zaważyły powiązania biznesowe, chociażby byłych niemieckich polityków, czy samych Niemiec poprzez Nord Stream 1 i Nord Stream 2 z Rosją. Udają więc, że nie widzą jak Putin łamie wszelkie traktaty, jak prowokuje. Komuś takiemu nie powinno się zawierzać chociażby bezpieczeństwa energetycznego, a niestety to właśnie robią Niemcy
- podsumował gen. Roman Polko.