- To było najpiękniejsze zadanie. Miałem przekonanie, że to jest moment wyjątkowy, dopełnienie sprawiedliwości ze strony państwa polskiego
– mówił Karol Nawrocki o tym, jak organizował pogrzeb Inki i Zagończyka, których odprowadziły dziesiątki tysięcy młodych ludzi, w tym piłkarskich kibiców.
W rozmowie z Piotrem Lisiewiczem tak wspominał on bokserskie walki z kibicami Lechii: - W wieku 22, 23, 24 lat miałem okazję miałem przyjemność albo może nieprzyjemność (śmiech) bo to były ciężkie walki, boksować z kibicami Lechii. Wówczas przypomniały mi się słowa Mike’a Tysona, który był już mistrzem świata, najsilniejsze prawe sierpowe miał za sobą i wszystkie tytuły zdobyte. I wtedy poszedł do więzienia, gdzie stwierdził: tam są prawdziwi mistrzowie świata. Ta moja refleksja a propos klubu sportowego, a potem trenowania z kibicami gdańskiej Lechii była taka, że tak naprawdę tu są talenty, które mogłyby zdobyć wszystkie mistrzowskie tytuły, bo to są twardzi ludzie - powiedział.
Nawrocki opowiadał w wywiadzie, jak sporty walki pozytywnie wpływają na spadek agresji - biedniejszych dzielnicach: - Boks to jest sport, który raczej tłumi agresję, niż ją wywołuje. Człowiek musi pokonywać samego siebie. Są badania socjologiczne, które pokazują, że w dzielnicach, w których młodzież może trenować sporty walki, boks, spada przestępczość. Ludzie, którzy wykorzystują swoją energię do krzywdzenia innych, mogą przyjść na ring, zobaczyć jak są słabi i się zresocjalizować - stwierdził.
Jedne z najciekawszych fragmentów rozmowy dotyczyły badań Karola Nawrockiego nad przestępczością zorganizowaną w czasach PRL i okresie transformacji. - Nie widzę możliwości, żeby przestępcy weszli na pewien poziom. Oni mogą sobie kraść rowery z piwnic, albo napadać na stragany, ale nie mogą zarabiać regularnie dużych pieniędzy, bez jakiegoś kontaktu z bezpieką. To jest logiczne dlatego modelu komunistycznego, totalitarnego państwa - oznajmił.
Jak podkreślał młody historyk, te związki zaważyły na kształcie III RP: - Takich Nikosiów w Polsce było dużo więcej i ich nazwisk opinia publiczna nie zna. A one pojawiają się np. aferze reprywatyzacyjnej. Te same nazwiska pojawiają się w latach 80. w gangach złodziei samochodów w Austrii, który współpracował najprawdopodobniej z polskim wywiadem wojskowym, a potem przy SKOK-u Wołomin i przy aferze reprywatyzacyjnej jest to samo nazwisko, tymczasem tego pana nikt nie zna. A każdy zachwyca się Nikodemem Skotarczakiem. On zginął, oni pozostali, a my rozmawiamy o nim - powiedział.
Cała szczera rozmowa przeprowadzona na 7 lat przed kampanią prezydencką dziś o 23:10 w Telewizji Republika.