Podczas kolejnej części manewrów pod kryptonimem Borsuk-17 na żagańsko-świętoszowskim poligonie praktycznie realizowano szereg działań i epizodów taktycznych. Poza poddziałami 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej brali w nich udział amerykańscy żołnierze z 2. Taktycznej Brygadowej Grupy Bojowej (2 ABCT).
W trakcie rozwoju sytuacji taktycznej ćwiczące pododdziały musiały szybko reagować na zmieniające się warunki prowadzenia działań. Amerykańskie pododdziały, które stanowiły pierwszą najlepiej rozbudowaną pod względem fortyfikacyjnym linię obrony, zmuszone zostały do odwrotu — wyjaśnia epizod manewrów 11. LDKPanc.
Na pasie taktycznym "Joanna" na broniące się amerykańskie pododdziały zmechanizowane, wyposażone w transportery M-1 Bradley uderzył przeciwnik, wyposażony w czołgi Leopard 2A5. Dla potrzeb ćwiczenia byli to żołnierze 34. Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania. Natychmiast zostało wezwane wsparcie artyleryjskie, a później lotnicze — czytamy na portalu.
Przeciwnik parł jednak do przodu, spychając pododdziały sojusznicze w kierunku rzeki Kwisa. Należało zorganizować przeprawę, a następnie ją utrzymać. Mimo tego, że udało się stworzyć warunki odpowiednie do pokonania rzeki, na drugim jej brzegu czekał ukryty przeciwnik. Tym razem były to pododdziały 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Rozgorzała walka o utrzymanie przepraw.
Poszczególne epizody taktyczne stanowią pełne spektrum działań prowadzonych na współczesnym polu walki. Ćwiczący muszą ze sobą współdziałać i współpracować. Powodzenie jednych zależy od drugich i na odwrót. Pododdziały zmechanizowane i zmotoryzowane oraz pancerne muszą być wspierane przez artylerię, pododdziały przeciwlotnicze czy inżynieryjne i logistyczne, a w powietrzu przez samoloty, śmigłowce oraz bezzałogowe statki latające. Chcemy aby warunki ćwiczeń były zbliżone do realnych
— tłumaczy ppłk Marek Kociemba, szef zespół zabezpieczenia działań taktycznych i ogniowych, cytowany przez oficjalny portal 11. LDKPanc.