Uchwała Sądu Najwyższego prowadzi do cenzurowania dowodów wykorzystywanych w postępowaniach karnych i wiązania rąk organom ścigania - napisał wiceszef MS Marcin Warchoł w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej". Odniósł się do uchwały SN ws. wykorzystywania dowodów uzyskanych "przy okazji" podsłuchu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sąd Najwyższy znowu zaskoczył... „Sukces gangsterów i złodziei”
Wykorzystywanie dowodów uzyskanych "przy okazji" podsłuchu do ścigania innych przestępstw niż te, którymi uzasadniono konieczność tego podsłuchu, nie może być nieograniczone i dotyczyć wszystkich przestępstw ściganych z urzędu - wynika z uchwały Sądu Najwyższego przyjętej pod koniec czerwca.
Niedopuszczalne jest domniemywanie kompetencji władz publicznych w zakresie ingerencji w wolność jednostki. (...) Aby można było mówić o zachowaniu standardu konstytucyjnego ustawodawca powinien zdefiniować zamknięty i możliwie wąski katalog poważnych przestępstw uzasadniających ingerującą w status jednostki kontrolę operacyjną
- mówił w uzasadnieniu uchwały sędzia SN Jerzy Grubba.
Warchoł podkreślił w felietonie opublikowanym w "DGP", że Sąd Najwyższy w 7-osobowym składzie sędziowskim podjął uchwałę, której "praktycznym i groźnym dla nas wszystkich skutkiem" jest "bezkarność przestępców". Jego zdaniem uchwała "prowadzi do cenzurowania dowodów wykorzystywanych w postępowaniach karnych i wiązania rąk organom ścigania".
Uniemożliwia funkcjonariuszom reakcję na przestępstwa, o których dowiadują się w sposób operacyjny, a więc np. z wykorzystaniem podsłuchu. Godzi tym samym w bezpieczeństwo publiczne
- napisał wiceminister sprawiedliwości.
Według niego uchwała uderza "przy okazji" w autorytet Sądu Najwyższego, którego sędzia "sam znalazł się w kręgu podejrzeń o uwikłanie w aferę korupcyjną".
Sprawa domniemanej korupcji w najważniejszym z sądów do dziś nie znalazła wyjaśnienia właśnie z powodu "cenzury dowodów", którą sankcjonuje czerwcowa uchwała Sądu Najwyższego
- ocenił wiceszef MS.
Zdaniem Warchoła szukanie dowodów "nie oznacza przecież stawiania kogokolwiek w stan oskarżenia, a już tym bardziej skazywania". Jak dodał,
Rolą organów ścigania jest zebranie wiarygodnych dowodów i uprawdopodobnienie, a nie udowodnienie przestępstwa. (...) Ten ostatni przywilej zawsze i tylko należy do sądu
- zauważył.
Jak zaznaczył, sąd powinien "opierać się na prawdzie, a nie półprawdzie z ocenzurowanymi już na wstępie dowodami". W ocenie wiceministra tę cenzurę wprowadza uchwała SN. "Czyni to w sposób jawnie sprzeczny z intencją ustawodawcy, który na początku 2016 r. znowelizował artykuł 168b kodeksu postępowania karnego" - podkreślił Warchoł.
Wyjaśnił, że głównym celem zmiany przepisu była "możliwość wykorzystywania zebranych w wyniku kontroli operacyjnej dowodów przestępstw także w przypadku, jeśli wydana przez sąd zgoda na podjęcie takiej kontroli dotyczyła innego przestępstwa albo innej osoby". "Chodziło właśnie o to, aby organy ścigania nie były bezradne w sytuacji, kiedy niejako „przy okazji" dowiadują się o innym przestępstwie" - tłumaczył. Według Warchoła SN "zakwestionował podstawową ideę nowelizacji".
Warchoł zaznaczył, że sędziowie w uzasadnieniu do uchwały podjęli rozważania, "czy ustawodawcy nie chodziło o rozstrzygnięcie konkretnej sprawy konkretnej osoby i zgromadzenie materiału dowodowego konkretnych procesów, już istniejących konkretnych materiałów".
Zdaniem Warchoła jedne z takich materiałów to te zebrane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne przy okazji tzw. afery hazardowej, dotyczące samego Sądu Najwyższego.
Podsłuchując uwikłanych w aferę prawników, CBA nagrało rozmowę sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego z sędzią Sądu Najwyższego w sprawie kasacji wniesionej przez prywatnego przedsiębiorcę. Za jej pozytywne rozstrzygnięcie biznesmen miał obiecać - jak relacjonowała to "Gazeta Wyborcza" - 2,5 mln zł. W zarejestrowanej rozmowie sędzia Sądu Najwyższego instruował, że kasacja jest źle napisana, a w SMS-ach uprzedzał, kiedy zapadnie decyzja, czy zostanie przyjęta
- podkreślił wiceminister w "DGP".
Jak przypomniał, prokuratura umorzyła tę sprawę ze względu na brak zgody sądu na wykorzystanie zdobytego "przy okazji" afery hazardowej dowodu, który mógł świadczyć o podejrzanych uwikłaniach sędziego Sądu Najwyższego.
Zdaniem wiceministra sprawa ta kładzie się cieniem na SN "po dziś dzień". "A uchwała Sądu Najwyższego budzi w kontekście opisanej historii i uzasadnienia samej uchwały jeszcze większe wątpliwości. Mam nadzieję, że mylne, ale są one nie do uniknięcia" - podsumował Warchoł.