"Solidarność z wartościami wpisanymi w ruch Strajku Kobiet mieści się w obszarze wartości, jakie reprezentuje nasza uczelnia, a także wiele innych polskich uczelni" - napisały w swoich wytycznych dla pracowników Uniwersytetu Warszawskiego rzeczniczka akademicka oraz główna specjalistka do spraw równouprawnienia na tej uczelni. Autorki pisma porównują manifestowanie przynależności do "Ogólnopolskiego Strajku Kobiet" do... dawnego wspierania "Solidarności".
W ubiegłym tygodniu przez Polskę przetoczyła się fala protestów organizowanych przez stowarzyszenie "Ogólnopolski Strajk Kobiet", które wiązały się z wydanym przez Trybunał Konstytucyjny orzeczeniem, dotyczącym statusu prawnego aborcji. Dyskusja toczyła się także w środowisku akademickim. Okazało się, że niektóre uczelnie stanęły wyraźnie po stronie uczestników protestów, mocno się w nie angażując. Zapytany o tę kwestię podczas konferencji prasowej minister edukacji Przemysław Czarnek zaapelował "do wszystkich, a w szczególności do rektorów uczelni wyższych o spokój i dialog". "To jest nam wszystkim dzisiaj potrzebne" - podkreślił wówczas.
Kolejnym głosem w dyskusji są "rekomendacje rzeczniczki akademickiej i głównej specjalistki ds. równouprawnienia na UW w sprawie wykorzystania symboli w przestrzeni akademickiej", jakie zostały najpierw rozesłane pracownikom, a następnie opublikowane na stronie internetowej Uniwersytetu Warszawskiego. Pod pismem podpisały się dr Anna Cybulko - rzeczniczka akademicka ds. studenckich i pracowniczych oraz dr Julia Kubisa - główna specjalistka ds. równouprawnienia na UW. Panie nie ukrywają swoich sympatii w kierunku protestujących, porównując ich symbole do... znaczka "Solidarności".
Symbol Strajku Kobiet, pojawiający się jako tło zajęć, baner, plakat widoczny w kamerze, znaczek przy zdjęciu profilowym etc., powinien być odbierany jako manifestacja pewnych poglądów i związanych z nimi wartości. Tego typu symbole, o charakterze politycznym czy też religijnym, były od zawsze dostępne w przestrzeni akademickiej i jako takie nie były negowane (znaczek Solidarności, znaki przynależności do organizacji studenckich lub związkowych etc.)
- czytamy w piśmie.
Pojawiają się też rady dla wykładowców - jak mogą, a jak nie mogą traktować studentów, oraz jak kiedy mogą wyrażać swoje poglądy.
Oznacza to, że wykładowcy wykorzystujący znak Strajku Kobiet do zaznaczenia swoich przekonań powinni zadbać o to, by nikt ze studentów nie poczuł się wykluczony – np. poprzez podkreślenie zgody na różnorodność poglądów oraz oferowanie przestrzeni do dyskusji akademickiej. Natomiast wykładowcy nieidentyfikujący się ze Strajkiem Kobiet nie mają prawa wykluczać ani karać żadnego ze studentów ze względu na wykorzystanie tego znaku, ponieważ nie ma do tego żadnych podstaw
- oceniają autorki pisma.
Jeśli jednak wykładowcy mieliby wątpliwości, po której stronie "powinni" się opowiedzieć, w wytycznych mają napisane wprost: "Solidarność z wartościami wpisanymi w ruch Strajku Kobiet mieści się w obszarze wartości, jakie reprezentuje nasza uczelnia, a także wiele innych polskich uczelni, których rektorzy zabrali głos w sprawie oraz wprowadzili, tak jak UW, godziny rektorskie".
Pełna treść rekomendacji dostępna jest tutaj.