Katarzyna Kierzek-Koperska nie jest już wiceprezydentem Poznania. Jej relacje z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem nie układały się najlepiej, ale nikt nie spodziewał się tak mocnych słów, jakie Kierzek-Koperska wygłosiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Na Jaśkowiaku nie zostawiła suchej nitki.
O niezbyt dobrych relacjach Jaśkowiaka z wiceprezydent Kierzek-Koperską mówiło się już od dawna. Jak informowała TVP 3 Poznań, w kwietniu z powodu pandemii wiceprezydent zdecydowała o zamknięciu lasów komunalnych. Spotkało się to z ostrą i publiczną krytyką ze strony Jaśkowiaka. - Wytknął Kierzek-Koperskiej brak kompetencji - dowiadujemy się z materiału Telewizji Polskiej.
W końcu Jaśkowiak zdecydował się na rozwiązanie współpracy z wiceprezydent miasta. Zrobił to... sms-em.
Powodem tej decyzji jest utrata zaufania do dotychczasowej zastępczyni
– informuje Joanna Żabierek, rzeczniczka prasowa Prezydenta Poznania i Urzędu Miasta, cytowana przez TVP 3.
Tymczasem, Kierzek-Koperska nie pozostała dłużna Jaśkowiakowi. Niedawny kandydat na kandydata na prezydenta RP (startował w prawyborach obok Małgorzaty Kidawy-Błońskiej) musi przełknąć gorzką pigułkę w postaci wywiadu Kierzek-Koperskiej w "Gazecie Wyborczej". Pada tam mnóstwo gorzkich słów pod jego adresem.
Jacek Jaśkowiak zarządza ludźmi przez strach. Cały czas jest na ringu
- mówi Kierzek-Koperska, cytowana już w tytule artykułu "Wyborczej".
Później była wiceprezydent Poznania opisuje, jak wyglądały jej relacje z prezydentem Jaśkowiakiem.
Prezydent wchodził mi w słowo, machał ręką na to, co mówię. Pokazywał innym, że się ze mną nie liczy, a moje zdanie jest nieistotne. W urzędzie miasta wszyscy boją się Jaśkowiaka. Imponuje mu to
- stwierdza.