Pretekstem do rozmowy była nowa książka Bronisława Wildsteina „Opowieść idioty czy ład naturalny”, w której pisze on, dlaczego świat skłania się tu tej pierwsze opowieści. - Jeżeli mówimy o ludziach z tytułem naukowym to w tej chwili namnożyło się tych „nauk” tyle, które nie mają nic wspólnego z nauką, zwłaszcza humanistycznych, że posiadanie tytułu w jakiejś tam dziedzinie gender jest raczej deprecjonujące, niż dowartościowujące - powiedział w Wywiadzie z chuliganem Wildstein.
Ale problem wygadywania kompletnych bzdur dotyczy też prawdziwych naukowców, nawet matematyków czy fizyków. - Niedawno miałem okazję obserwować młodego, wybitnego, polskiego fizyka. To było niezwykłe. Bo kiedy on mówił o fizyce, na której się zna, to wstrzymywał się przed radykalnymi sądami. Tłumaczył, że w sumie nie wiele wiemy, a to co wiemy, wskazuje nam tylko kierunek myślenia. A kiedy mówił o kwestiach politycznych, o których nie miał zielonego pojęcia, to się wypowiadał bardzo pewnie, apodyktycznie, że my nie możemy pewnych spraw tolerować – relacjonował gość.
Bo za takie wygadywanie bredni naukowiec może liczyć na nagrody. - Są nagradzani w każdym sensie, prestiżem i wszelkimi innymi dywidendami jeśli powiedzą to, co powiedzieć należy. Że populizm jest zły, że trzeba bronić liberalnej demokracji, że trzeba bronić planety, bo płonie. I wszystkie te nonsensy będą powtarzali, nawet nie wiedząc, co one znaczą.
To oznacza brutalną cenzurę. - Nasza epoka szczyci się, że przekroczyła dawne tabu i fetysze. Ale nie dopowiada, że na ich miejsce powołała nowe tabu i nowe fetysze, dużo bardziej arbitralne – uważa Bronisław Wildstein.
Jako przykład podał pomówienia wobec biologów, kwestionujących neodarwinizm: - Czytam, że taki biolog to zwolennik pseudonauki. Więcej, po prostu przedstawiany jako pseudonaukowiec. Szukam, co to za pseudonaukowiec i znajduję, że obronił doktorat na Cambridge i wykładał w Stanford. Ale potem przeszedł na złą stronę.