Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Robert Olkiewicz postanowił wyjść w trakcie gali wręczenia Nagrody Viadriny we Frankfurcie. Wydarzenie, podczas którego wyróżniono jednego z wykładowców uczelni, prof. Krzysztofa Ruchniewicza, zostało wykorzystane do upolitycznionego ataku na Polskę. Dla "Gazety Wyborczej" gest rektora to... wielki skandal.
Laudację na cześć prof. Ruchniewicza wygłaszał znany ze związków z "totalną opozycją" Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Jednak zamiast wyłącznie pochylić się nad życiorysem i dokonaniami uczonego, postanowił wdać się w politykę. Zaczął opowiadać, że w Polsce zerwano z wartościami "Solidarności", zrezygnowano z państwa prawa, a w kraju rządzi "neoautorytarne" Prawo i Sprawiedliwość.
To nie pierwszy raz, gdy Kerski atakuje Polskę wśród niemieckiego grona. W 2020 roku w reportażu radiowym stwierdził, odnosząc się do śmierci Pawła Adamowicza, że "PiS ma swoich ludzi, którzy posiadają broń, może to być nawet 80 tysięcy ludzi, jako obywatele, jako osoby zamienne. Tutaj (w Polsce) jest agresja akceptowana". Zresztą sama jego posada jako dyrektora ECS w Gdańsku budzi kontrowersje, o czym pisaliśmy w październiku ubiegłego roku.
Czy tym razem Kierski poczuł, że przesadził? Nie wiadomo. W jego obronie natomiast staje "Gazeta Wyborcza", która twierdzi, że jego przemówienie było "dobitne". W tekście wyjście rektora UWr nazwano skandalem, choć przytoczono słowa prof. Olkiewicza o tym, że "zawsze stronił od polityki" i jest "prostym naukowcem i lokalnym wrocławskim patriotą".