Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski zdementował informacje dzisiejszej "Gazety Wyborczej". Dziennik przytoczył zeznania Romualda Ś. ws. śledztwa dot. PCK o m.in. kampanii wyborczej Święczkowskiego w 2011 r. Prokurator podkreślił, że słowa Romualda Ś. w tej sprawie to konfabulacje.
W przesłanym dziś komunikacie prok. Święczkowski zapewnił, że na swoją kampanię przeznaczył wyłącznie pieniądze swoje i bliskich.
"Nikogo też nie prosiłem ani nie upoważniłem do zbierania funduszy na kampanię"
- oświadczył.
Prokurator przypomniał, że to pod nadzorem Prokuratora Krajowego prokuratura prowadziła śledztwo, a następnie postawiła w nim zarzuty popełnienia poważnych przestępstw Romualdowi Ś. Również za jego wiedzą prokuratura występowała o tymczasowe aresztowanie dla Ś., które stosowane było przez blisko rok.
"Romuald Ś. może więc mieć powody aby mnie nie darzyć sympatią. Polskie prawo pozwala podejrzanym w postępowaniach karnych kłamać i taki charakter mają konfabulacje Romualda Ś."
- Święczkowski.
"GW" napisała dziś o wydłużeniu do 9 listopada śledztwa w sprawie afery w Polskim Czerwonym Krzyżu. W artykule przytoczono zeznania twórcy holdingu Polskie Centrum Zdrowia Romualda Ś., oskarżonego o wielomilionowe oszustwo wobec obligatariuszy swojej spółki.
"W 2011 r. zgłosił się do mnie Jerzy G., którego znałem już wcześniej, znany powszechnie z afery PCK, z propozycją, a właściwie ogromną prośbą Dawida Jackiewicza (wówczas jednego z głównych polityków PiS w regionie - GW), aby wyłożyć kolejne środki na kampanię Bogdana Święczkowskiego" - zeznawał Ś. w sądzie.
Biznesmen miał odmówić ze względu na to, że - jak twierdził - nie znał Święczkowskiego i kończył jakąkolwiek aktywność polityczną.