Niestety, nie widzę w debacie w Polsce (zarówno na poziomie rządowym, jak i w panelach eksperckich) zdawania sobie sprawy z tego, jak niebezpieczna staje się sytuacja regionu, a Polska ryzykuje utratą suwerenności. Mnie dziwi, że Polska nie ma człowieka w randze ambasadora w Waszyngtonie. Kiedy spojrzymy na sposób, w jaki Donald Trump rządzi, to jest to wszystko oparte na personalnych więziach. To, że rząd nie może usiąść z prezydentem Dudą, żeby dogadać się co do kandydata, jest trudne do zrozumienia - powiedział w wywiadzie dla portalu defence24.pl Andrew A. Michta, amerykański politolog.
Andrew A. Michta, amerykański politolog ze Scowcroft Center for Strategy and Security przy Atlantic Council, w wywiadzie dla portalu defence24.pl omawiał obecną sytuacją transatlantycką oraz ostatnie wydarzenia w Waszyngtonie.
Komentując niedawną wypowiedź Friedricha Merza, prawdopodobnego przyszłego kanclerza Niemiec, który mówił, "że jego absolutnym priorytetem jest wzmocnienie Europy tak szybko, jak to możliwe, aby osiągnąć niezależność od Stanów Zjednoczonych", Michta stwierdził:
Tragedią Europy jest to, że mimo tych wszystkich bojowych potwierdzeń niewiele ma do zaoferowania. Nie słuchajmy retoryki, a patrzmy na realia. Kawalkada europejskich przywódców w Waszyngtonie jest przyznaniem się do tego, że Europa nie ma kart w tej grze. Nie ma sił wojskowych, magazynów z amunicją, sprzętu, odpowiedniego dowodzenia, itd.
Wskazał, że to "bardzo niedobry moment, jeśli chodzi o bezpieczeństwo europejskie".
- Niestety, nie widzę w debacie w Polsce (zarówno na poziomie rządowym, jak i w panelach eksperckich) zdawania sobie sprawy z tego, jak niebezpieczna staje się sytuacja regionu, a Polska ryzykuje utratą suwerenności. Mnie dziwi, że Polska nie ma człowieka w randze ambasadora w Waszyngtonie. Kiedy spojrzymy na sposób, w jaki Donald Trump rządzi, to jest to wszystko oparte na personalnych więziach. To, że rząd nie może usiąść z prezydentem Dudą, żeby dogadać się co do kandydata, jest trudne do zrozumienia
- powiedział Michta w wywiadzie dla defence24.pl.
Komentując możliwą przyszłą sytuację Polski, ocenił, że "żadne z państw flankowych NATO nie ma środków, by zapewnić sobie parasol i odpowiednie odstraszanie", dlatego też do NATO weszły Finlandia i Szwecja.
- W najgorszej sytuacji, gdyby doszło do pożaru na Indo-Pacyfiku, który wyciągnąłby wojska amerykańskie z Europy, Putin może zdecydować się „przeskoczyć” przez płot NATO-wski, doprowadzając do siłowego rozwiązania. Znajdujemy się w niezwykle niebezpiecznym momencie. W przeciwieństwie do wielu planistów nie uważam, że mamy pięć lat przygotowań do potencjalnego ataku Rosji. Tego czasu jest mniej - wskazał.
Podkreślił, że "żywotnym interesem Europy jest to, żeby utrzymać relacje z USA".