Reżyser filmu "Zielona Granica", który w złym świetle przedstawiał polskie służby graniczne, protestowała przed KPRM przeciwko decyzji Donalda Tuska dotyczącej prawa do azylu. Reporter Telewizji Republika pytał ją, czy nie jest jej wstyd atakować mundurowych. - Nie wstyd mi, jeżeli polscy funkcjonariusze straży granicznej torturują niewinnych ludzi - odpowiedziała Holland. Później, uciekając przed Michałem Gwardyńskim, wypaliła: Panie Michasiu, niech pan się ode mnie odczepi.
Przed KPRM grupa osób protestowała przeciwko zawieszeniu prawa do azylu, które zapowiedział Donald Tusk. Wśród protestujących była Agnieszka Holland, reżyser filmu Zielona Granica, który przedstawiał polskie służby migracyjne w kłamliwym świetle. "Czy nie wstyd pani atakować żołnierzy, funkcjonariuszy straży granicznej?" - zapytał Holland reporter TV Republika Michał Gwardyński.
- Nie wstyd mi, jeżeli polscy funkcjonariusze straży granicznej torturują niewinnych ludzi - odparła Holland. Na pytanie, czy ma jakieś dowody, stwierdziła, że "jest mnóstwo dowodów na to". Holland stwierdziła, że "cały szereg takich spraw jest złożony na policję i w prokuraturze" i, że są osoby, prawnicy, NGO-sy, które "dysponują dowodami". Wymieniła m.in. Grupę Granica.
- Nie czuję, że się wpisuje w putinowską narrację - stwierdziła Holland, pytana o to czy jej film nie jest wpisywaniem się właśnie w narracją rosyjskiego dyktatora.
Gwardyński usiłował również otrzymać odpowiedź na pytanie, czy Holland ma zamiar przeprosić polskich żołnierzy i strażników. "Pani Agnieszko, prosimy o odpowiedź na pytania" - mówił reporter Republiki, gdy reżyserka milczała.
- Dla pana nie jest Agnieszką, proszę pana - oburzyła się kobieta towarzysząca Holland. - Pani ma jakieś inne imię? - dopytywał Gwardyński, po czym usłyszał: - Niech się pan nie zwraca po imieniu, bo nikt pana do tego nie upoważnił.
W końcu odezwała się i Holland.
Panie Michasiu, niech pan się ode mnie odczepi. Niech pan się nauczy, że dziennikarstwo nie polega na tym, żeby prześladować ludzi, którzy w jakiś sposób się panu nie podobają.
W końcu przy samochodzie, reporter usłyszał: - Panie Michałku, proszę się pożegnać z tą panią.