Wczoraj rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej "Solidarności", m.in. z województw: wielkopolskiego, pomorskiego, śląskiego, dolnośląskiego, warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego. Według ZNP, w strajku biorą też udział nauczyciele niezrzeszeni w żadnym ze związków.
Strajk może zbiec się w czasie z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.
Sławomir Broniarz odrzuca propozycję rządu, podczas gdy pod znakiem zapytania stoi sprawne przeprowadzenie egzaminów. Jednak dziś Broniarz w TVN24 podkreślił, że jeżeli nauczyciel chce zawiesić swój udział w strajku i wziąć udział w egzaminach, to ma do tego pełne prawo i ze strony ZNP nie spotka go żadna kara, czy nagana. Dodał, że nauczyciel ma do tego suwerenne prawo, bo to jego decyzja - on do tego strajku wchodzi i on ma prawo ten swój udział w strajku zawiesić.
Wskazał też, że związek nie jest przeciwko temu, żeby były egzaminy.
"Ci nauczyciele, którzy są gotowi do egzaminów, mają prawo uczestniczyć w nich i nie będzie żadnych przeciwdziałań ze strony szefostwa związku"
- dodał.
Prezes ZNP był też pytany o zarzuty ze strony rządowej, że działa on "na polecenie i w zmowie z szefem Platformy Obywatelskiej Grzegorzem Schetyną". Politycy Prawa i Sprawiedliwości wskazywali na obecność Broniarza m.in. na marszach Komitetu Obrony Demokracji oraz na konwencjach PO.
W odpowiedzi na to Broniarz zwrócił uwagę, że w momencie, kiedy został prezesem ZNP, nie stracił praw obywatelskich, praw publicznych ani praw do wyrażania swojej opinii.
"Gdyby PiS zaprosił mnie na swoją konwencję i pozwolił przez te trzy minuty mówić o edukacji, bardzo chętnie przyjdę"
- oznajmił.
Podkreślił również, że... "nie uprawia żadnej polityki".
"Interesuje mnie szkoła i dobro polskiego systemu oświaty, który wymaga zmiany"
- zadeklarował Broniarz.
Tym bardziej dziwi, że nie strajkowano za czasów PO-PSL, gdy w latach 2014-2016 podwyżki wyniosły zero procent, a strajkuje się w momencie, gdy rząd zapowiada zwiększenie płac nauczycieli. Pozostaje mieć nadzieję, że nauczyciele w przyszłości dorównają swoimi pensjami do wypłaty Sławomira Broniarza - jak sam mówił dwa lata temu, jest to 12 tysięcy złotych. Dodajmy do tego, że Broniarz nie uczy dzieci od 1995 roku. Tak to można strajkować...