Były dyrektor, jeden z autorów wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku prof.
– pisze Machcewicz w oświadczeniu.Dr Nawrocki nie ma żadnego prawa moralnego ani naukowego ingerować w cudzą pracę, to by była zwykła uzurpacja, a także złamanie prawa
– powiedział specjalnie portalowi niezalezna.pl dr Karol Nawrocki.Trudno spodziewać się innej reakcji prof. Machcewicza. Ktoś, komu zależałoby bardziej na wystawie, a mniej na samym sobie, powiedziałby, że dobrze, iż znajdą się na wystawie pominięte Ponary, los Polaków w Wolnym Mieście Gdańsk i wkomponowana w stylistykę wystawy tablica o operacji polskiej NKWD. Dobrze, bo to dzieło wciąż żyje, a poprawki sugerują sami twórcy wystawy – pracownicy Muzeum. Ponadto zostaną wprowadzone złożone wiele miesięcy temu na wniosek pracowników poprawki multimedialne, czy pokazane nowo pozyskane eksponaty dotyczące Westerplatte
– nie kryje oburzenia dr Nawrocki.Tytuły naukowe nie zawsze idą w parze z dobrymi decyzjami i logiką – są rzeczy, które trzeba zrobić w miarę szybko, bo wprowadzają zwiedzających w błąd lub w zakłopotanie. A ta placówka pełni funkcję kulturalną i edukacyjną. Mamy konkretne obowiązki, przy oczywistych błędach, które dla pana profesora są „manipulacjami” (pomylona tabela ze statystyką). Nie ma co czekać do czasu, kiedy o najdroższym polskim muzeum będzie decydować wybrany za 27 lat dyrektor i być może już dzieci jedynych autorów sprywatyzowanej państwowej wystawy. To absurd
– mówił dr Nawrocki.Jest to wystawa o dużym potencjale, w pewnych miejscach jednak niewykorzystanym z różnych względów. Są na niej rzeczy do poprawy, czy wyraźne błędy lub niedociągnięcia, wynikające często z pośpiechu. A także z tego że – jak mam wrażenie - wystawa stała się zakładnikiem poprzedniej dyrekcji w sporze z ministerstwem kultury
- zaznaczyłJeśli chodzi o takie błędy, które potencjał tej wystawy niejako rozmywają, to jest to np. część poświęcona niemieckiemu terrorowi okupacyjnemu. W bardzo przejmującej, pełnej multimediów i wiedzy merytorycznej sali, gdzie znajdziemy m.in. egzekucje w Palmirach, Piaśnicy i Szpęgawsku, zabrakło miejsca dla Ponar, gdzie zginęło około 100 tysięcy Polaków, głównie narodowości żydowskiej. Mimo że zbrodnia w Ponarach odnosi się do lat 1941-1944, to brak jej w tym konkretnym miejscu spowodował, że właściwie odwiedzający o Ponarach się nie dowiadują…
„Dopasowałbym przekaz tych dwóch sal do konstatacji historycznych – komunizm nie był, szczególnie przed 1939 rokiem, czymś mniej zbrodniczym niż nazizm. To dwa równie przerażające, podłe i ludobójcze systemy. Tymczasem obecny przekaz tych dwóch sal jest ahistoryczny. Oczywiście w kolejnych salach wystawy i w sali kinowej widzimy, jak przerażająca była skala działań sowieckich mordów, choćby po 17 września 1939 roku. Ale jestem przekonany, że przeciętny zwiedzający dziś nie ma szansy zrozumieć, jak straszny był Związek Sowiecki w czasach gdy niemiecki nazizm dopiero dojrzewał do przerażających zbrodni” - powiedział.
Nowy dyrektor muzeum odniósł się także do gróźb prof. Machcewicza.- powiedział dr Karol Nawrocki.Czekam na opinie prawników, które pozwolą mi się odnieść do listu, jaki dostałem od autorów koncepcji wystawy. W myśl tego listu i ekspertyzy, zmiany wystawy mogą być rozpatrywane na gruncie prawa karnego, a czterem autorom koncepcji przysługują niezbywalne prawa autorskie. Nie jestem prawnikiem, ale byłoby to czymś niezrozumiałym, gdyby za pieniądze pochodzące ze Skarbu Państwa ówczesny minister kultury zaprogramował współpracę z autorami muzealnej wystawy w taki sposób, iż są oni de facto właścicielami ekspozycji, która powstała z publicznych pieniędzy. Podpytam prawników, czy oby to nie oznacza, że za kilkadziesiąt lat kolejny dyrektor będzie zobowiązany ustalać zmiany na wystawie z dziećmi twórców koncepcji… To byłoby niepoważne. Obecna sytuacja wokół, często oczywistych, zmian wystawy przybiera formę absurdu