2 tys. zł grzywny ma zapłacić ma organizatorka „czarnego protestu” w Kielcach Alina B., za dopuszczenie do publicznego znieważenia podczas tej demonstracji znaku Polski Walczącej - orzekł dziś Sąd Rejonowy w Kielcach i nakazał pokrycie kosztów postępowania. Wyrok jest nieprawomocny.
Chodzi o wydarzenia z 3 października 2016 r., kiedy to na kieleckim Rynku odbył się protest kobiet przeciwko projektowi ustawy bezwzględnie zakazującej aborcji. Cześć manifestantek miała na ubraniach naklejki z symbolem Polski Walczącej – kotwicy z połączonych liter P i W z dorysowanymi znakami, przypominającymi kobiece piersi.
Sędzia Robert Dróżdż przypomniał w uzasadnieniu wyroku, że znak Polski Walczącej jest prawnie chroniony.
To znak, który zgodnie z ustawą, każdy obywatel ma otaczać czcią i szacunkiem. To jest nasz obywatelski obowiązek (…) Nie wolno go używać w sposób dowolny. Podobnie jest w przypadku godła państwowego, czy znaków czci religijnej
- podkreślił.
Z orzeczeniem nie zgodził się pełnomocnik obwinionej. Jego zdaniem, użycie przerobionego symbolu Polski Walczącej przez protestujących nie było jego znieważeniem.
Chodziło, by pokazać, że walka o prawa kobiet - która nie jest walką zbrojną i oczywiście nie jest tak dramatyczną, jak w czasie II wojny światowej - jest również walką bardzo istotną
– powiedział dziennikarzom adwokat Grzegorz Borek po ogłoszeniu wyroku. Zapowiedział złożenie apelacji.
Sprawa trafiła do sądu wskutek indywidualnego zawiadomienia osoby prywatnej. Wniosek o ukaranie organizatorki „czarnego protestu” złożyła do sądu policja.
B. zarzucono, że „umyślnie, wbrew obowiązkowi, nie podejmowała środków niezbędnych do zapewnienia zgodnego z przepisami prawa przebiegu zgromadzenia” oraz „dopuściła do publicznego znieważania znaku Polski Walczącej, poprzez demonstracyjne, publiczne okazywanie znaku z naniesionymi zmianami graficznymi”.
Zdaniem sądu podczas kieleckiego zgromadzenia złamano przepisy. Okołu stu osób miało na ubraniach naklejki z przerobionym symbolem Polski Walczącej.
Nie jest przedmiotem postępowania estetyka tego znaku, tylko fakt, iż takim znakiem nie wolno się posługiwać w bieżącym demonstrowaniu swoich poglądów politycznych, światopoglądu
– mówił sędzia.
Obwiniona tłumaczy, iż nie widziała naklejek z tych znaków. Jeżeli tłumaczy, że nie widziała tych osób, to znowu nie dopełniła swoich obowiązków - jako organizator zgromadzenia – bo miała obowiązek czuwać nad tym, aby nie dochodziło do naruszenia przepisów ustawy
– podkreślił sędzia Dróżdż.
Nie może się usprawiedliwiać organizator, policjant, strażnik miejski, że „nie widział, bo nie patrzył”. Obwiniona miała obowiązek kontrolować i zgodnie z ustawą o zgromadzeniach wezwać taka osobę do opuszczenia zgromadzenia, a tego zaniechała
– dodał.
Czytaj też: Wściekły atak uczestniczek czarnego protestu na obrońców życia – WIDEO, ZDJĘCIA
Pełnomocnik obwinionej zapowiedział złożenie apelacji - z powodu błędnych ustaleń faktycznych w sprawie.
Sąd przyjął, że obwiniona miała obowiązek wyszukiwać symbole, jakie różne osoby przyczepiły do swoich ubrań i z tego względu wykluczać je ze zgromadzenia. A zgromadzanie było bardzo liczne, licznie obstawione przez policję i straż miejską. I ani jeden funkcjonariusz nie uznał wtedy, tam na miejscu, za właściwe, żeby reagować na rzekome używanie symbolu znieważającego znak Polski Walczącej
– powiedział dziennikarzom adwokat Grzegorz Borek.
Oprócz dopuszczenia do publicznego znieważenia znaku Polski Walczącej, organizatorkę „czarnego protestu” obwiniano też o inne wykroczenie, polegające na tym, że nie podjęła „środków niezbędnych dla zapobieżenia powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia”. Podczas demonstracji zniszczone zostały bowiem banery wystawy dotyczącej homoseksualizmu - „Stop dewiacji”, którą na kieleckim rynku zorganizowała Fundacja Życie i Rodzina.
W tej sprawie sąd uniewinnił organizatorkę manifestacji. Sędzia podkreślił, że obwiniona „zrobiła wszystko co mogła” w tej prawie - zgłosiła fakt niszczenia ekspozycji policjantom, którzy zabezpieczali pikietę.
Źródło: PAP,niezalezna.pl
#Polska Walcząca #czarny protest
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
pb