W niedzielnym programie „Fakty po Faktach” TVN24 gościem był Mateusz Kijowski. Lidera KOD-u pytano m.in. o to, czy zamierza startować w majowych wyborach na przewodniczącego stowarzyszenia.
– Zadeklarowałem, że będę startował i będę startował. Nie widzę powodu, dla którego miałbym nie startować – oświadczył. – Na tym polega demokracja, że pozwalamy wybrać wyborcom, a nie decydujemy w zakulisowych rozgrywkach, kto będzie wybrany – przekonywał.
Było też o fatalnej frekwencji na ostatnich demonstracjach KOD-u. Kijowski nie widzi w tym nic niezwykłego, bo to dla niego nieważne.
– oświadczył lider KOD-u.Nie wiem, czy one muszą być liczne. One przede wszystkim były w bardzo wielu miastach. Zrobiliśmy taką mapkę, było 30, 40, 50 miast, jakoś tak, w całej Polsce. Tam cały czas przybywało. Tydzień temu były manifestacje europejskie, gdzie śpiewano „Odę do radości”. Nie da się robić co tydzień, czy nawet co miesiąc gigantycznych demonstracji. Całkiem podobna demonstracja jak wtedy, w grudniu była na przykład 25 marca. Też było kilka tysięcy ludzi. Tak naprawdę nie to jest istotne. Demonstracje są tylko zamanifestowaniem wartości. Prawdziwa praca nie dzieje się na demonstracjach
Reklama
Najciekawszy był jednak wątek fakturowy.
– poskarżył się główny kodziarz i dodał, że ws. faktur tak naprawdę… „nic się nie stało”.Nigdy nie zarabiałem na KOD, firma wykonywała pewne usługi i dostawała za nie wynagrodzenie. Przez ten czas znacząco zbiedniałem, więc trudno mówić, że się na tym dorobiłem. Od sierpnia KOD w żaden sposób nie zwraca mi kosztów działalności, nie dostaję żadnych zwrotów za przejazdy i hotele. Większość działaczy korzysta z tego typu zwrotów
Ciekawe, jakie miny mieli członkowie i coraz mniej liczni sympatycy chylącego się ku upadkowi KOD-u, słysząc takie opowiastki lidera stowarzyszenia?