Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Bezcenne archiwum Gudzowatego. Gdzie zniknęły dokumenty miliardera?

Biznesmen Aleksander Gudzowaty nagrywał wielu swoich rozmówców i znał skrzętnie skrywane tajemnice III RP. Aktywnie uczestniczył też w tajnych rozmowach izraelsko-palestyńskich.

Biznesmen Aleksander Gudzowaty nagrywał wielu swoich rozmówców i znał skrzętnie skrywane tajemnice III RP. Aktywnie uczestniczył też w tajnych rozmowach izraelsko-palestyńskich. Dokumenty, zapiski i notatki z tych spotkań zniknęły – dowiedziała się „Gazeta Polska”.

Aleksander Gudzowaty zmarł 14 lutego 2013 r. Miał 75 lat. Ten polski miliarder, który zarobił krocie na interesach gazowych, pozostawił po sobie archiwum złożone z dokumentów, notatek, zapisków i nagrań. Materiał mógłby wstrząsnąć nie tylko polską sceną polityczno-biznesową, lecz także rzucić nowe światło na wiele wydarzeń (także tych międzynarodowych) po 1989 r.
To, co stało się z archiwum Gudzowatego, jest dziś wielką tajemnicą. Z ustaleń „Gazety Polskiej” wynika, że przynajmniej część materiałów zniknęła.

– Albo ktoś je zabrał, albo po jego śmierci zostały zniszczone lub wyrzucone na śmietnik – mówi jeden z najbliższych doradców zmarłego miliardera.

Wśród tych materiałów znajdowały się m.in. dokumenty opisujące kulisy tajnych negocjacji między Izraelem a Palestyną, rozmowy o współpracy izraelsko-polskiej w zakresie zbrojeniówki, a także korespondencja biznesmena sprzed wielu lat z najważniejszymi polskimi urzędnikami.
[...]

Nagrania Gudzowatego
Najwięcej kontrowersji budzi jednak inna część archiwum zmarłego miliardera – nagrania prowadzonych przez niego rozmów. Większość z nich była rejestrowana przez ochronę na polecenie samego biznesmena. Niektóre z nich zostały ujawnione przez media. Wśród nich m.in. rozmowy miliardera z Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, i Józefem Oleksym, nieżyjącym już byłym premierem. Ta ostatnia zarejestrowana rozmowa stała się przedmiotem śledztwa prokuratorskiego. Były szef rządu podkreślał bowiem, że Aleksander Kwaśniewski, w latach 1995–2005 prezydent RP, posiada dużo większy majątek, niż deklaruje. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Niedawno prokuratura wróciła do tego postępowania.
Nagrań jest jednak dużo więcej.

– Gudzowaty kazał rejestrować swoje spotkania ze względu na bezpieczeństwo. Przez lata obawiał się nie tylko prowokacji, lecz także tego, że szykowany jest na niego zamach. Podejrzewał, że jego rozmówcy mogą posiadać na ten temat wiedzę – mówi inny dawny współpracownik miliardera.

Reklama
Ile takich nagrań powstało i kto został nagrany? Dwóch naszych rozmówców twierdzi zgodnie, że były to setki godzin rozmów, a nagrywani byli niemal wszyscy, którzy przychodzili do miliardera, w tym nawet jego prawnicy.

– Zdarzało się, że niektóre rozmowy nagrywał sam Gudzowaty ukrytym dyktafonem – mówi jeden z byłych doradców i dodaje: – Ci, którzy mają dziś te nagrania, na pewno nie będą się tym chwalić, bo mimo upływu lat niektóre z nich mogłyby wywołać niejedną aferę.


Człowiek znający tajemnice
Z nieoficjalnych informacji „GP” wynika, że część materiałów (w tym nagrania) może być w posiadaniu Jana Antosika, uznawanego za najbardziej zaufanego człowieka Gudzowatego. Przez lata był on głównym doradcą miliardera. Znał wiele jego tajemnic. Nie tylko te dotyczące jego doskonałych relacji z wpływowymi Rosjanami (szczególnie Remem Wiachiriewem, wieloletnim prezesem Gazpromu, i Wiktorem Czernomyrdinem, byłym rosyjskim premierem) i handlu gazem czy prywatyzacji Banku Turystyki, przemianowanego później na Bank Współpracy Europejskiej, lecz także finansowania polityków i ludzi służb specjalnych.
Antosik w rozmowie z „GP” zaznacza, że po śmierci Gudzowatego ma zakaz wstępu do firm biznesmena. Z nieoficjalnych informacji wynika bowiem, że nie miał on nigdy dobrych relacji z synem miliardera – Tomaszem, który zdecydował o jego odejściu z imperium. Sam Antosik nie chce na ten temat rozmawiać. Pytany o archiwum Gudzowatego, odpowiada krótko:

– Wszystkie papiery, jakie miałem, zostały w firmie. Nie mam żadnych dokumentów ani nagrań.

„GP” próbowała dotrzeć także do kilku innych zaufanych współpracowników Gudzowatego. Albo nie odpowiadali na prośbę o kontakt, albo rzucali słuchawkę.

Artykuł w całości ukazał się w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”
Reklama