Prokuratura nie odstępuje od oskarżenia pracowników, którzy siedem lat temu protestowali przeciw decyzjom rządu Donalda Tuska o likwidacji polskiego przemysłu. – Chodzi o to, aby przekonać społeczeństwo, że to za rządów PiS-u skazuje się za udział w demonstracjach – mówią związkowcy.
29 kwietnia 2009 r. stoczniowcy i pracownicy fabryki Cegielskiego w Poznaniu protestowali w Warszawie przeciwko rujnowaniu krajowego przemysłu przez rząd PO-PSL. Manifestanci zarzucali ekipie Tuska m.in. fałszowanie informacji o złym stanie polskich stoczni.
W 2009 r. rząd doprowadził do likwidacji przemysłu stoczniowego. Oznaczało to dla kilkudziesięciu tysięcy pracowników utratę pracy.
Na wielkim proteście, który odbył się w centrum stolicy,
zapłonęły opony. Spalono też kukłę Donalda Tuska. Policja podjęła brutalną akcję.
Funkcjonariusze nie tylko okładali związkowców pałkami. Użyli również miotaczy gazu pieprzowego. Użyte środki chemiczne były na tyle silne, że ponad 30 stoczniowców trafiło do szpitala. Część z nich na oddział intensywnej terapii. Teraz stoczniowcy mają zostać pociągnięci do odpowiedzialności.
Śledztwo zostało przeprowadzone w urągający sposób
– ocenia jeden z obrońców, mec. Krystyna Kosińska.
Jedynymi dowodami w sprawie mają być zeznania rzekomo pokrzywdzonych policjantów. Prokuratura dysponuje także filmem z demonstracji, ale nie wskazała konkretnych klatek nagrań wideo, które mają dowodzić, że oskarżeni atakują policjantów.
Po obejrzeniu materiałów zwróciłam się do prokuratury o wskazanie takich miejsc na nagraniach, bo ich nie znalazłam. W odpowiedzi usłyszałam, że obrona sama może to zrobić. To jakiś absurd
– mówi mec. Kosińska.
Oskarżenia przypominają zarzuty stawiane przez komunistycznych prokuratorów w stanie wojennym.
Zostałem oskarżony o pobicie... 79 policjantów
– mówi Karol Guzikiewicz – wiceszef stoczniowej Solidarności z Gdańska. Tych samych czynów miała dokonać dwójka pozostałych oskarżonych. Jednego z nich nie widać w ogóle na nagraniach dostarczonych przez policję.
Osoba ta trafiła na okładkę „Newsweeka” i stąd włączono ją do aktu oskarżenia
– wyjaśnia Guzikiewicz.
Zastanawia się, dlaczego proces ruszyć ma dopiero teraz, kiedy od demonstracji w obronie stoczni upłynęło siedem i pół roku.
Z punktu widzenia tych, którzy chcą nas ukarać, lepiej wygląda to, że stoczniowcy nie zostali skazani za rządów PO, za to będą sądzeni za rządów PiS-u
– mówi szef stoczniowej Solidarności.
Sprawą trójki stoczniowców zajmuje się Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Rozprawa została zaplanowana na 24 listopada.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#pobicie policjantów #stoczniowcy #demonstracja #likwidacja kopalni #Rząd Donalda Tuska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Maciej Marosz