Posłowie zarzucali rzecznikowi, że skupia się właśnie na reprezentowaniu interesów mniejszości seksualnych.– Co konkretnie zrobił pan na rzecz osób oszukiwanych przez banki? Jakie działania podjął pan w obronie lokatorów w związku z reprywatyzacją? […] Co konkretnie zrobił pan dla osób niepełnosprawnych, jak pomógł pan osobom skrzywdzonym niesprawiedliwymi wyrokami sądowymi? – pytała poseł Krystyna Pawłowicz. – Czy podjął pan jakiekolwiek działania w obronie katolików, księży, wobec których media lewackie stosują mowę nienawiści – dorzuciła. – Ma pan lewicowy, żeby nie powiedzieć, lewacki przechył – skwitowała.
Mówił też o wymierzonej w Konstytucję RP strategii środowiska LGBT. Chodzi o wymuszanie na Polsce przez sądy międzynarodowe rejestracji jednopłciowych związków na prawach równych z małżeństwami.– Domagał się pan skazania łódzkiego drukarza, który odmówił organizacji LGBT drukowania promujących ją materiałów. Tymczasem w 2003 r. TK uznał, że nikogo nie wolno zmuszać do zawarcia umowy ani do wykonania usługi. Na jakiej wobec tego podstawie zawiadomił pan policję, by ścigała drukarza – pytał poseł Bartłomiej Wróblewski. – Czy skorzystanie z konstytucyjnej wolności gospodarczej i wolności sumienia nie jest dla pana dostatecznym powodem odmowy takiego świadczenia? – drążył poseł.
Rzecznik Bodnar nie miał sobie nic do zarzucenia w kontekście głosów o jego odwołanie.– Dlaczego występuje pan po stronie organizacji podważających konstytucyjną tożsamość małżeństwa, interweniując do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości? – pytał Wróblewski.
Odniósł się też do zarzutu o lewicową stronniczość i reprezentowanie interesów wyłącznie mniejszości seksualnych.– Nie chcę się wypowiadać na temat motywacji tych, którzy myślą, żeby mnie odwołać – mówił nam.
– Uważam, że działam zgodnie z moim mandatem – oznajmił.