Od 2013 r. zmienił się sposób gromadzenia przez policję danych dotyczących zamachów samobójczych. Wcześniej były one wprowadzane do systemu po przeprowadzeniu i zakończeniu postępowania sprawdzającego. Obecnie robi się to bezpośrednio po wydarzeniu, a więc nie są to dane zweryfikowane, istnieje ryzyko błędu – zaznacza dr Anna Baran.
Mimo licznych badań samobójstwo stanowi nadal wielką zagadkę. Zdaniem naukowców jest konsekwencją choroby, nierzadko depresji i przejściowych zaburzeń myślenia. Dochodzi wówczas do dysfunkcji mózgu, która powoduje poczucie braku sensu życia. Według dr Baran, powinno się wtedy mieć „plan kryzysowy” – chodzi głównie o wsparcie osób bliskich lub pomoc specjalisty. Ważne, aby nie być wówczas samemu. Psychiatrzy podkreślają, że najważniejsze jest, aby przetrwać pierwsze 24–72 godziny. To czas, który najczęściej upływa od pojawienia się myśli samobójczych do ich ustąpienia. – Dobrym wyjściem jest również wykręcenie numeru ratunkowego – mówi psychiatra.
Choroba psychiczna nie jest jednak jedyną przyczyną odbierania sobie życia. – Samobójstwo jest wypadkową wielu czynników: genetycznych (tzw. predyspozycji), środowiskowych (np. biedy), doświadczenia przemocy fizycznej i psychicznej czy nadużywania alkoholu i/lub innych substancji psychoaktywnych. Zależy także od braku obecności czynników ochronnych, takich jak zasoby wewnętrzne (np. umiejętność radzenia sobie ze stresem), wsparcie bliskich, akceptacja, dobrze funkcjonująca rodzina czy religia – zaznacza prof. dr hab. n. med. Agnieszka Gmitrowicz, przewodnicząca Sekcji Naukowej Suicydologii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego i kierownik Kliniki Psychiatrii Młodzieżowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
– Samobójstwo to nie ostateczność, tylko przemijające, silnie naładowane, negatywne uczucie braku nadziei i głęboko depresyjnych myśli. To wyraz paniki, gdy wydaje nam się, że tracimy lub utraciliśmy kontrolę nad życiem – podkreśla psychiatra dr Anna Baran.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Reklama