Jaki obraz Polski jest obecnie prezentowany w niemieckich mediach?
Media w Niemczech, i to od lewej do prawej strony pod względem sympatii politycznych, przekazują niemieckim widzom i czytelnikom obraz Polski, która jest na prostej drodze do państwa autorytarnego. Tak, jakby polski rząd nie został wybrany w wyniku demokratycznych wyborów. Media przejęły przekaz, jaki podała „Gazeta Wyborcza” i powiązane z nią media. Skoncentrowano się na dwóch sprawach: Trybunale Konstytucyjnym i ustawie medialnej. Nie jestem prawnikiem, więc sprawę sporu o Trybunał pominę. Chciałabym się skoncentrować na zmianach w mediach, które były absolutnie konieczne. Telewizja Publiczna serwowała widzom propagandę, wspierającą rząd PO-PSL. Stosowano wszystkie typowe dla manipulacji przekazami chwyty: selekcję informacji; jeśli nie dało się niekorzystnej informacji pominąć, opatrywano ją jednostronnym komentarzem; tendencynie zestawiano obraz i tekst komentarza, kreowano negatywny emocjonalnie obraz polityków ówczesnej PIS-owskiej opozycji. Podam jeden drobny przykład: premier Tusk, uśmiechając się mówi do kamery, a prezes Kaczyński, filmowany od strony pleców wsiada do ciemnej limuzyny. To emocjonalnie zmianipulowany przekaz, tekst komentarza staje się wręcz drugorzędny. Dlaczego stanu mediów publicznych nie zauważyli niemieccy korespondenci w Polsce? Dlaczego nie zauważyli powstania drugiego obiegu medialnego? Tylko dlatego mogą dzisiaj twierdzić, że w Polsce dzieje się źle, ponieważ wcześniej twierdzili, że jest bardzo dobrze, a przecież nie było!
Pani analizuje ten przekaz, czy jest on obiektywny czy jednostronny? Czy mamy jednak do czynienia z manipulowaniem odbiorcą?
Uważam, że przekaz jest nierzetelny, jednostronny i negatywnie nacechowany emocjonalnie. Media już chyba rozstrzygnęły, że w Polsce łamana jest demokracja, co oczywiście jest nieprawdą.
Może pani podać przykłady?
Jako germanistka i osoba pozytywnie nastawiona do Niemiec, czuję się wręcz zażenowana przykładami, które zmuszona jestem podać. Skandaliczny jest tekst Jakoba Augsteina, syna nieżyjącego już założyciela magazynu Der Spiegel. Przypisuje on Polsce bliskość do putinowskiej Rosji, przypisuje Polakom cechy, jego zdaniem typowe dla Europy Wschodniej: „rasizm, ignorancję i tępotę”, w przeciwieństwie do wartości Europy Zachodniej: „liberalizm, tolerancja i równouprawnienie”. Ten arogancki i po prostu głupi tekst, opublikowany został na łamach Spiegel online. Redaktor Spiegla, który wypowiadał się w programie Jana Pospieszalskiego Bliżej z 14.01.16, twierdził, że Spiegel nie podziela poglądów Augsteina, należy zatem zapytać, dlaczego taki komentarz publikuje?.
Inny przykład z „Tagesthemen”, 30.12.2016, wieczornego programu informacyjnego pierwszego programu telewizji publicznej ARD. Tendencyjne jest wprowadzenie, skandaliczny sam komentarz Ulricha Adriana. I znowu ten sam przekaz: Do tej pory media publiczne były niezależne, po wprowadzeniu ustawy medialnej staną się tubą propagandową rządu. Interesująca jest przy tym także zmiana tonu. W komentarzu Ulricha Adriana jest on ironiczny, a wręcz cyniczna jest wzmianka, że za sznurki pociąga Jarosław Kaczyński, który „jeszcze wierzy w sztuczną mgłę nad Smoleńskiem”. Choćby wobec osobistej tragedii pana Kaczyńskiego nigdy nie odważyłabym się na taki ton, nie mówiąc już o tym, że katastrofa smoleńska nie została wyjaśniona. Ironiczny ton w relacjach niemieckiej telewizji publicznej na temat Polski to coś nowego, nie pozwalano sobie na to do tej pory. Przykładów nierzetelnych i tendencyjnych relacji można by mnożyć.
Z czego to wynika, czy interesy Niemiec są zagrożone w Polsce?
Sądzę, że jest klika przyczyn. Ludzie mediów reprezentują w większości światopogląd liberalno-lewicowy. Podobnie jest na humanistycznych kierunkach na uniwersytetach. Przyjmują oni z góry, że z Polski rządzonej przez konserwatystów, z Polski opowiadającej się za tradycyjnymi wartościami i w większości katolickiej nie może przyjść nic dobrego. Jest to oczywiście nieprawda. Na końcu lewicowej światopoglądowej rewolucji stoi, moim zdaniem, samotny człowiek, którego jedynym odniesieniem jest państwo. Nie ma on ani oparcia w rodzinie, ani pocieszenia w Bogu. Media chętnie przejmują lewicowo-liberalny przekaz środowiska "Gazety Wyborczej".
Czy interesy Niemiec w Polsce są zagrożone? Na pewno lepiej było niemieckim bankom i koncernom za rządów Platformy Obywatelskiej. Jeśli niemieccy politycy, tacy jak szef chadeków w Bundestagu Volker Kauder, domagają się nałożenia na Polskę sankcji gospodarczych, to zapewne reprezentują interes niemieckich firm. Na ile koncerny medialne z przyczyn gospodarczych włączają się w tę grę, trudno mi ocenić. Stwierdzić mogę natomiast, że w dziennikach Die Welt (Koncern Axela Springera) i Stern (Grupa Bertelsmanna) czytałam nierzetelne i negatywnie nacechowane artykuły na temat sytuacji w Polsce.
Jakie z tego powinniśmy wyciągnąć wnioski? Jak można to zmienić?
W polityce informacyjnej powinniśmy wyjaśniać sytuację w Polsce. Powinniśmy zdecydowanie przeciwstawiać się obrazowi Polski, jaki kreują media. Zwróćmy uwagę na to, że niemiecki widz i czytelnik sam nie przebije się przez matrix opiniotwórczych mediów. Odwoływanie się do II wojny światowej i niemieckich zbrodni w Polsce, nie jest dobrą metodą. Nie chodzi o podgrzewanie emocji, tylko o informowanie o obecnej sytuacji. Po wydarzeniach sylwestrowych w Niemczech widzimy wyraźnie, że niemieckie media tendencyjnie i nierzetelnie informują również Niemców.
Jak media niemieckie skomentowały wizytę Andrzeja Dudy w Brukseli?
Nie spodziewałabym się szybkiej zmiany, niezależnie od tego, jak dobre wrażenie wywołałby pan prezydent Andrzej Duda. Jak mówiłam na wstępie, media już mają ugruntowaną opinię, po czyjej stronie jest racja. Komentator Telewizji Publicznej ARD we wczorajszych wiadomościach tłumaczy widzowi, dlaczego Donald Tusk nie miał możliwości wyraźniej wypunktować polskiego prezydenta w Brukseli. Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, że w Polsce nie dzieje się nic złego, uznał za „interesującą”. Widać, jak ważne jest, żeby polscy politycy i ludzie mediów wyjaśniali sytuację. To, że słowa pana prezydenta są cytowane choćby w dzisiejszej Frankfurter Allgemeine Zeitung, to mały krok w dobrą stronę.
Dr hab. Ewa Matkowska - pracownik Instytut Germanistyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Ukończyła Uniwersytet Ludwika Maksymiiana w Monachium. Mieszka we Wrocławiu i Berlinie. Autorka książek: System. Obywatel NRD pod nazdorem tajnych służb (Kraków 2003), Propaganda w NRD. Media i literatura (Wrocław 2012).
Reklama