Technicy radioterapii zaczynają protest od oflagowania budynków szpitalnych. Wchodzą w spór zbiorowy z pracodawcami. Jeżeli to nie pomoże, sięgną po strajk włoski, będą wykonywali czynności służbowe z wyjątkową drobiazgowością, co praktycznie sparaliżuje prace oddziałów szpitalnych. Potem zostanie już strajk włącznie z protestem głodowym. Za takimi formami protestu opowiedziała się w referendum większość członków Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Techników Medycznych Radioterapii.
– Mam nadzieję, że nie będziemy musieli posunąć się do ostateczności. Nie chcemy, aby ucierpieli pacjenci – mówi „Codziennej” Jacek Zingler, przewodniczący OZZTM. Podkreśla, że wciąż wierzy, iż rząd podejmie uczciwy dialog z radioterapeutami. Nie ukrywa, że do tej pory miał on charakter pozorowany. – Ewa Kopacz, będąc jeszcze ministrem zdrowia, stworzyła dwa zespoły, które miały rozwiązać problemy techników radioterapii i ich pacjentów. Jednak nic z tego nie wyszło – wyjaśnia Zingler. Mówi wprost: – Zostaliśmy oszukani przez rząd.
Technicy radioterapii nie godzą się na pracę w szkodliwych warunkach za rażąco niskie wynagrodzenie. Jeszcze w ubiegłym roku ich dzienny czas pracy wynosił 5 godzin. Rząd podniósł go do 7 godzin i 35 minut. Za tym nie poszły podwyżki pensji. Doszło natomiast do ograniczenia etatów o ok. 30 proc. Radioterapeuci domagają się 50-proc. wzrostu wynagrodzeń lub powrotu do 5-godzinnego dnia pracy.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama