Rzecznik praw dziecka Marek Michalak jest zaniepokojony tym, że prokuratorzy umarzają postępowania przygotowawcze w sprawach o karcenie dzieci, a sądy nie karzą rodziców, którzy wymierzyli klapsa swoim niesfornym latoroślom. W piśmie skierowanym jeszcze do ministra Cezarego Grabarczyka (podał się do dymisji z powodu afery pistoletowej) skarży się, że śledczy umarzają sprawy, uważając, że choć karcenie dzieci ma znamiona czynu zabronionego, to nie jest przestępstwem i ma znikomą szkodliwość społeczną.
Michalak przytacza fragment stanowiska prokuratury z warszawskiej Ochoty. Uznała ona, że „jednorazowe czy nawet kilkukrotne skarcenie dziecka tzw. klapsem, jakkolwiek jest przedmiotem licznych kontrowersji, co do zasadności takich metod wychowawczych, nie jest równoznaczne z biciem”. Rzecznik staje na stanowisku, że „klaps” jest naruszeniem nietykalności cielesnej małoletniego, a karcenia dzieci nie można uznawać za społecznie znikomo szkodliwe.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama