– Byłam pewna, że przed piątą rocznica katastrofy pojawią się kolejne „rewelacje” ta temat ustaleń w śledztwie smoleńskim. Nie przypuszczałam jednak, że brutalnie zostaną uderzone rodziny pilotów, że zostaną jako prawdziwe podane zdementowane już informacje na temat obecności mojego męża w kokpicie tupolewa. Przecież jest ekspertyza profesjonalnego Instytutu im. Jana Sehna w Krakowie, w której nie stwierdzono, by mój mąż czyli dowódca Sił Powietrznych gen. pil. Andrzej Błasik był w momencie katastrofy w kokpicie Tu-154M o numerze bocznym 101 – mówi Ewa Błasik.
Wdowa po generale podkreśla, iż wojskowi prokuratorzy, którzy prowadzą śledztwo w sprawie katastrofy, obiecali jej, że o wszystkich nowych ustaleniach będzie bezpośrednio informowana a nie dowie się o nich najpierw z mediów.
– Tego typu medialne wrzutki, a taką jest publikacja RMF FM, są – według mnie – odpowiedzią na publikację niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha, który powołując się na dokumenty niemieckich służb specjalnych napisał, że w Smoleńsku doszło do zamachu, w wyniku którego zginął polski prezydent, jego małżonka, dowódcy polskich ził zbrojnych oraz inni przedstawiciele polskiej elity – dodaje Ewa Błasik.
– Tego typu publikacje ranią, chociaż wydawałoby się, że przez te pięć lat ja i moja rodzina przyzwyczailiśmy się do tego. Otóż nie – nie będę przechodzić obok tego obojętnie i będę walczyć o dobre imię mojego męża – zaznacza wdowa po generale Błasiku w rozmowie z niezalezna.pl.