PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Czy Cezary Grabarczyk trafi na dwa lata do więzienia?

Jak ustaliła „Gazeta Polska”, minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk nie został nawet przesłuchany w prokuraturze, mimo że od prawie dwóch lat toczy się w niej dotycząca go sprawa.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Jak ustaliła „Gazeta Polska”, minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk nie został nawet przesłuchany w prokuraturze, mimo że od prawie dwóch lat toczy się w niej dotycząca go sprawa. Chodzi o podejrzenie poświadczenia nieprawdy przez policjanta, który własnym podpisem potwierdzić miał, że minister zdał u niego egzamin na posiadanie broni.

Przypomnijmy: tydzień temu „Gazeta Polska” ujawniła, iż Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim ustala, gdzie był minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk w czasie, gdy miał zdawać egzamin na pozwolenie na broń w Łodzi. Jak mówił informator „Gazety Polskiej”, z ustaleń prokuratury wynika, że jego telefon logował się tym czasie w Warszawie.

Prokuratura potwierdziła, że prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w łódzkiej policji, ale odmówiła szczegółów ze względu na dobro postępowania. Zastępca prokuratora okręgowego Janusz Walczak przyznał jedynie, że „jeden z wątków obejmuje sprawdzenie prawidłowości przeprowadzania egzaminów związanych z wydawaniem pozwolenia na broń”.

Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi też zasłoniła się tajemnicą śledztwa, ale przyznała, że działanie w tej sprawie prowadziło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej, czyli tzw. policja w policji.

Przypomnijmy, iż minister w rozmowie z „GP” odmówił nie tylko komentarza, ale i odpowiedzi, czy ma pozwolenie na broń, stwierdzając, że nie jest to „chyba” wiedza publiczna. – Zdecydowanie jest. Zezwolenie na posiadanie broni wydają przecież organy władzy – replikuje prezes Jacek Bąbka.

Dlaczego więc Grabarczyk odmawia, z pozoru dość kuriozalnie, odpowiedzi na to pytanie? Stanisław Piotrowicz, poseł PiS i były prokurator, uważa, że może to być spowodowane obawą przed odpowiedzialnością karną, która mogłaby dotyczyć nie tylko policjanta, ale i ministra.

- Jeśli doszło do poświadczenia nieprawdy w dokumentach, to odpowiedzialności karnej podlega nie tylko ten, kto taki dokument wystawił, ale i ten, kto się nim posługuje. Jeśli minister Grabarczyk nie chce powiedzieć, czy posiada pozwolenie na broń, to nasuwa się podejrzenie, że robi to dlatego, iż obawia się tej odpowiedzialności mówi Piotrowicz.

Przestępstwo poświadczenia nieprawdy w dokumencie opisuje z art. 271 kodeksu karnego w paragrafie 1: „Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Natomiast zgodnie z paragrafem 3 „jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonej w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Z kolei art. 273 mówi o odpowiedzialności osoby, która posługuje się nieważnym dokumentem, wydanym z naruszeniem prawa przez funkcjonariusza publicznego: „Kto używa dokumentu określonego w art. 271 lub 272, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Gdyby okazało się, że zezwolenie Grabarczyka jest nieważne, a kupił on broń, mogłyby grozić mu jeszcze wyższe sankcje z art. 263 kk: „Kto bez wymaganego zezwolenia posiada broń palną lub amunicję, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Lisiewicz