Jak ustaliła „Gazeta Polska”, minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk nie został nawet przesłuchany w prokuraturze, mimo że od prawie dwóch lat toczy się w niej dotycząca go sprawa. Chodzi o podejrzenie poświadczenia nieprawdy przez policjanta, który własnym podpisem potwierdzić miał, że minister zdał u niego egzamin na posiadanie broni.
Przypomnijmy: tydzień temu „Gazeta Polska” ujawniła, iż Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim ustala, gdzie był minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk w czasie, gdy miał zdawać egzamin na pozwolenie na broń w Łodzi. Jak mówił informator „Gazety Polskiej”,
z ustaleń prokuratury wynika, że jego telefon logował się tym czasie w Warszawie.
Prokuratura potwierdziła, że prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w łódzkiej policji, ale odmówiła szczegółów ze względu na dobro postępowania. Zastępca prokuratora okręgowego Janusz Walczak przyznał jedynie, że
„jeden z wątków obejmuje sprawdzenie prawidłowości przeprowadzania egzaminów związanych z wydawaniem pozwolenia na broń”.
Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi też zasłoniła się tajemnicą śledztwa, ale przyznała, że działanie w tej sprawie prowadziło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej, czyli tzw. policja w policji.
Przypomnijmy, iż minister w rozmowie z „GP” odmówił nie tylko komentarza, ale i odpowiedzi, czy ma pozwolenie na broń, stwierdzając, że nie jest to
„chyba” wiedza publiczna.
– Zdecydowanie jest. Zezwolenie na posiadanie broni wydają przecież organy władzy – replikuje prezes Jacek Bąbka.
Dlaczego więc Grabarczyk odmawia, z pozoru dość kuriozalnie, odpowiedzi na to pytanie? Stanisław Piotrowicz, poseł PiS i były prokurator, uważa, że
może to być spowodowane obawą przed odpowiedzialnością karną, która mogłaby dotyczyć nie tylko policjanta, ale i ministra.
- Jeśli doszło do poświadczenia nieprawdy w dokumentach, to odpowiedzialności karnej podlega nie tylko ten, kto taki dokument wystawił, ale i ten, kto się nim posługuje. Jeśli minister Grabarczyk nie chce powiedzieć, czy posiada pozwolenie na broń, to nasuwa się podejrzenie, że robi to dlatego, iż obawia się tej odpowiedzialności – mówi Piotrowicz.
Przestępstwo poświadczenia nieprawdy w dokumencie opisuje z art. 271 kodeksu karnego w paragrafie 1:
„Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Natomiast zgodnie z paragrafem 3
„jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonej w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Z kolei art. 273 mówi o odpowiedzialności osoby, która posługuje się nieważnym dokumentem, wydanym z naruszeniem prawa przez funkcjonariusza publicznego:
„Kto używa dokumentu określonego w art. 271 lub 272, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Gdyby okazało się, że zezwolenie Grabarczyka jest nieważne, a kupił on broń, mogłyby grozić mu jeszcze wyższe sankcje z art. 263 kk:
„Kto bez wymaganego zezwolenia posiada broń palną lub amunicję, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Źródło: Gazeta Polska
Piotr Lisiewicz