Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rząd utrudnia dostęp do badań i zabiegów

Nie wystarczy, że chorzy stoją w coraz dłuższych kolejkach przed gabinetami.

Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
Nie wystarczy, że chorzy stoją w coraz dłuższych kolejkach przed gabinetami. Teraz będą jeszcze musieli ustawić się w ogonku do okienka pocztowego, aby przesłać do ośrodka skierowanie na badania lub zabiegi medyczne. Tak wygląda realizacja pakietu antykolejkowego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza - pisze "Gazeta Polska Codziennie".

Miało być lepiej, a będzie jeszcze gorzej. Do tej pory pacjent, który otrzymał skierowanie na badania lub zabiegi, mógł się na nie zapisać telefonicznie w zakładzie opieki zdrowotnej, który miał podpisaną umowę z NFZ. Wystarczyło, że podał swoje dane oraz informacje o placówce, która wydała skierowanie, i sprawa była załatwiona. Po zapisie trzeba było czekać na wyznaczony termin. Teraz już tak nie będzie.

Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował komunikat dla pacjentów i świadczeniodawców, w którym precyzuje sposób postępowania podczas zapisów na badania i zabiegi specjalistyczne. W myśl zarządzenia pacjent musi w ciągu 14 dni od momentu wpisu na listę oczekujących dostarczyć świadczeniodawcy oryginał skierowania. NFZ był „łaskawy” dla chorych i niedołężnych ludzi. Zezwolił na to, aby skierowanie do zakładu opieki zdrowotnej mogła dostarczyć osoba trzecia lub można przesłać je pocztą. Jeżeli pacjent nie dostarczy skierowania, straci swoje miejsce w kolejce.

To niby drobiazg, ale bardzo uciążliwy. – Cierpię na cukrzycę, muszę poddawać się regularnie badaniom. Z powodu schorzeń kręgosłupa często korzystam z fizykoterapii, a teraz dostałem skierowanie na tomografię kolana, bo czeka mnie operacja. Przez zarządzenia NFZ-etu muszę biegać ze skierowaniami do przychodni. Wcześniej wystarczył telefon – denerwuje się pan Adam, rencista z Grudziądza (woj. kujawsko-pomorskie). Przyznaje, że z dwojga złego woli pójść ze skierowaniem do ośrodka zdrowia czy szpitala niż na pocztę. – Tak czy inaczej będę musiał stać w kolejce, a za list polecony jeszcze muszę zapłacić kilka złotych. Dla mnie każdy grosz jest ważny. Mam 1200 zł renty – wyjaśnia.

Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wojciech Kamiński