PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Z Matką Bożą pod krzyżem

Matka Józefa Hałacińska założycielka zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa całe życie naśladowała Zbawiciela czystego, ubogiego, posłusznego i swoim przykładem wskazywała tę d

Wikipedia
Wikipedia
Matka Józefa Hałacińska założycielka zgromadzenia Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa całe życie naśladowała Zbawiciela czystego, ubogiego, posłusznego i swoim przykładem wskazywała tę drogę innym.

Przyszła na świat jako drugie z sześciorga dzieci w rodzinie Jana i Teresy z domu Stuglik w Budowicach koło Kęt. Było to 5 maja 1867 roku. Joanna Ewa Hałat, dopiero przy złożeniu ślubów wieczystych otrzymała imię Józefa, niezależnie od swojej woli zmieniła nazwisko. Zrobił to urzędnik od spraw meldunkowych, który nadając nazwisku formę często występującą w kongresówce, gdzie nie wolno było meldować osób z innych zaborów, ominął ten zakaz. Dzięki temu zakonnica mogła zamieszkać w krakowskim zgromadzeniu sióstr serafitek.

Posłuszna córka

Joanna wcześnie poczuła, jak sama to określała „wezwanie do życia doskonalszego”. Gdy zmarł jej ojciec, uznała jednak, chociaż miała dopiero czternaście lat, że ma obowiązek współopiekowania się rodziną. Matka usiłowała namówić ją do małżeństwa, gdy tylko dziewczyna osiągnęła pełnoletniość. W końcu sama rodzicielka powtórnie wyszła za mąż i przed Joanną otworzyły się bramy klasztoru. 

Miała dwadzieścia lat, gdy wstąpiła do klauzurowego zakonu sióstr kapucynek w Kętach. W drugim roku nowicjatu poczuła wewnętrzny nakaz założenia zgromadzenia Męki Pańskiej. Wyjawiła to swoim przełożonym – przeoryszy matce Marii Łempickiej i ojcu Honoratowi Koźmińskiemu, który był opiekunem sióstr. Przenieśli ją oni do zgromadzenia sióstr serafitek, by spokojnie mogła rozpatrywać tę sprawę. To jednak nie wykluczało wyjątkowo czynnego życia. Młoda serafitka nadzorowała budowę domów zakonnych w Oświęcimiu, gdzie dzięki jej staraniom powstał także sierociniec, w Żywcu i Stryju. Była też przełożoną kilku serafickich domów. 

Ani święta, ani bogata

Wciąż jednak nie mogła znaleźć wewnętrznego spokoju, wciąż nurtowała ją myśl dotycząca założenia zakonu o duchowości pasyjnej. Była gotowa podejrzewać, że idea ta nie pochodzi od Boga, lecz  jest pokusą by… zaspokoić własną próżność. Uważała, że założycielka zgromadzenia powinna być osobą świętą, wykształconą i bogatą, a tych cech w sobie nie widziała. Ale teologowie i ojcowie dominikanie, których prosiła o radę uspakajali ją i wskazywali, by zwróciła się z tą sprawą do biskupa krakowskiego Adama Sapiehy. Ten po prostu polecił jej skierować prośbę o pozwolenie na założenie nowego zgromadzenia do Stolicy Apostolskiej a kuria ją poparła. Kongregacja do Spraw zakonników udzieliła siostrze Hałacińskiej stosownego pozwolenia. 14 lipca 1919 roku opuściła ona dom sióstr serafitek i zatrzymała się u rodziny w Inwałdzie. Stamtąd starała się o zorganizowanie nowego zgromadzenia.

Pierwszy dom sióstr pasjonistek powstał w Płocku przy ulicy Teatralnej 1. Siostry zaczęły pracować w zakładzie wychowawczym dla chłopców. Arcybiskup Antonii Julian Nowowiejski erygował kanonicznie Zgromadzenie Sióstr Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa jako instytut na prawie diecezjalnym i zatwierdził pierwsze konstytucje. – Przy obłóczynach – pisze biografka Sługi Bożej siostra Beniamina Kulazińska – siostra Hałacińska otrzymała imię Józefa. Po odbyciu dwuletniego nowicjatu 11 października 1920 roku matka założycielka złożyła śluby wieczyste. Następnego dnia odbyła się w Płocku pierwsza kapituła zgromadzenia, na której dokonano wyboru zarządu. Przełożoną wybrana została jednogłośnie matka Józefa Hałacińska. Funkcje tę pełniła do 1945 roku. Matce Hałacińskiej jako założycielce bardzo zależało na pomyślnym rozwoju zgromadzenia, dla którego poświęciła zdrowie i siły do końca życia. […] Życiu duchowemu pasjonistek nadała cechy duchowości franciszkańskiej połączone z kultem Męki Pańskiej przejawiające się w stylu życia, w praktykach zakonnych i ćwiczeniach duchowych. Matka czuwała też, aby życie wewnętrzne sióstr rozwijało się wraz z materialnym i liczebnym rozwojem zgromadzenia. Sama świeciła przykładem umiłowania i praktykowania cnót zakonnych.

Stać pod krzyżem z Matką Bożą – ta idea przyświecała matce Józefie przez całe życie. Gdy Polska odzyskała niepodległość zakonnica nie mogła nie dostrzec skutków niewoli. Zacofanie w oświacie, trudności gospodarcze, upadek obyczajów. Pasjonistki pracowały z zaniedbanymi dziećmi w przedszkolach, zakładach wychowawczych i w szkołach. Opiekowały się też starcami w przytułkach, pielęgnowały obłożnie chorych w szpitalach i domach prywatnych.

Lata 1939 – 1945 były tragicznym przeżyciem także dla matki Józefy i jej sióstr. Zostały one uwięzione w obozie w Działdowie. Okupanci zamykali domy zakonne, zlikwidowali dom generalny i nowicjat. Matka założycielka cudem uniknęła aresztowania. Ukrywała się w innych zgromadzeniach ścigana przez gestapo za odmowę podpisania folkslisty. 

Milczenie na chwałę Pana

W ciężkich sytuacjach życiowych często powtarzała: „Niech Cię, Panie, wszystko chwali”. Zachęcała siostry, by bardziej ufały Bogu niż sobie i pilnowały, by we wszystkim co robią „Bóg był uwielbiony”. Bardzo kochała modlitwę – ducha wielkiej modlitwy i oddania się Bogu na ofiarną służbę – czytamy w cytowanym już opracowaniu – usiłowała rozniecić w sercach wszystkich pasjonistek przez praktykę milczenia w piątki całego roku a w szczególności w Wielki Piątek. Kult cierpiącego Zbawiciela połączony z duchem ekspiacji oraz włączenie się w zbawczą misję Kościoła stanowiły dominantę jej duchowości. Dych ekspiacji i zadośćuczynienia przenikał całe nastawienie matki Józefy do modlitwy, pracy i cierpienia. 

W zgromadzeniu wprowadziła codzienne rozważanie Męki Pańskiej i codzienne rozważanie Drogi Krzyżowej. Często przebywała w kaplicy na adoracji. – Miłość do cierpiącego Zbawiciela – zeznawała jedna z sióstr podczas procesu beatyfikacyjnego – w życiu matki Józefy wyrażała się w ustawicznej kontemplacji Ukrzyżowanego, w treści modlitw jakie ułożyła, odmawiała i starała się przekazać zgromadzeniu.

Żywa wiara opromieniała całe jej Zycie. Wyznawała ją słowem i czynem. Schorowana i wyczerpana ciężkimi przeżyciami, a zwłaszcza powojennym staraniem o odzyskanie domu generalnego w Płocku złożyła swój urząd w ręce nowo wybranej matki Stanisławy Żebrowskiej. Odtąd całe dni spędzała na modlitwie. Siostry musiały przypominać jej o posiłkach. W zastraszającym tempie traciła siły 6 lutego 1946 roku zasłabła w kaplicy i nie była w stanie sama wrócić do celi. Wezwany lekarz stwierdził ostre zapalenie płuc. Wyspowiadała się i przyjęła sakrament chorych. 9 lutego w obecności swoich sióstr oddała dusze Panu.

– Otwierając proces beatyfikacyjny – pisał w Liście Pasterskim do diecezjan z 28 września 1996 roku ksiądz biskup Zygmunt Kamiński – ufamy, że zakończy się on aktem beatyfikacyjnym Sługi Bożej matki Józefy. Może być ona dla ludzi żyjących w czasach pełnych bólu i cierpienia, wojen i zbrodni ludobójstwa, odstępstwa od Boga i Jego przykazań wspaniałym wzorem przywrócenia cierpieniu jego sensu przez łączenie go z cierpieniem Chrystusa, wzorem życia chrześcijańskiego w duchu ekspiacji i wynagrodzenia Bogu za grzechy własne i wszystkich ludzi.

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska