– Jestem nie tylko obywatelem Gdańska, ale również Kaszubem. Co oznacza, że jestem częścią mniejszości narodowej. Jest to około 300 tys. osób z ich własnym językiem, z ich zwyczajami – tak Donald Tusk prezentował siebie w oficjalnym wywiadzie dla telewizji Rady Europejskiej, opublikowanym na kilka dni przed objęciem przez niego stanowiska przewodniczącego. Ostatecznie jednak przyznał się również do polskości. – Jestem gdańszczaninem, jestem Kaszubem, jestem Polakiem, jestem Europejczykiem – dodał.
Mówienie Tuska o sobie, jako „Gdańszczaninie i Kaszubie”, podchwyciła zachodnia prasa. „Donald Tusk, to 57-letni kaszubski Słowianin, urodzony w mieście portowym Gdańsk. Jest on historykiem, szczególnie interesującym się postacią międzywojennego lidera Józefa Piłsudskiego” – pisze agencja informacyjna Associated Press.
Temat Gdańska Tusk przeniósł również na uroczystość przekazania pełnomocnictw. Po wymianie grzeczności, Tusk i jego poprzednik – Herman Van Rompuy, wymienili się prezentami. Tusk dostał od kolegi – dzwonek jako symbol przywództwa. Z kolei Tusk odwdzięczył sie bursztynowym serduszkiem. Sęk w tym, że aby przekazać prezent, który miał być „symbolem szczęścia”, Tusk musiał sięgnąć do… kieszeni swoich spodni. Moment ten zarejestrowały kamery (pocz. – 7 min. 10 sek.).
Portal niezalezna.pl obliczył, ile mogłyby kosztować „kieszonkowy” prezent. Wychodzi, że za tego rodzaju pamiątkę (mniej więcej 6 cm x 6 cm) można zapłacić w Gdańsku ok. 20 zł.

fot.: szafa.pl

fot.: consilium.europa.eu
Jakby tego było mało, Tusk zirytował również korespondentów europejskich mediów. Nie dość, że nie doczekali się konferencji prasowej nowego szefa RE, to na dodatek nie spodobał się im wywiad z Donaldem Tuskiem, zamieszczony na stronach internetowych Rady UE.
– Jestem zdziwiona wywiadem, którego udzielił Tusk służbom prasowym Rady, a nie dziennikarzom. To jest taki clip promocyjny właściwie – oceniła hiszpańska korespondentka radia publicznego.