Zachodnie media coraz częściej donoszą o europejskich i amerykańskich sympatykach islamistów, którzy dołączają do ich szeregów, by wraz z nimi prowadzić „świętą wojnę”. Wielu z nich wraca potem do swoich krajów, w których stanowi niebezpieczeństwo jej kontynuowania. Państwo Islamskie wspierane jest też przez coraz większe grupy nowych rekrutów z krajów arabskich.
Przywódcy Państwa Islamskiego Abu Bakriemu al-Bagdadiemu podporządkowują się też organizacje terrorystyczne z innych krajów. Ostatnio wierność przyrzekli mu dżihadyści z egipskiej organizacji Ansar Bajt el-Makdis, mający na swoim koncie wiele ataków na armię i policję, przeprowadzonych przede wszystkim na półwyspie Synaj. Ich częstotliwość nasiliła się wraz z obaleniem w zeszłym roku islamistycznego prezydenta Mohameda Mursiego i przejęcia po nim władzy przez byłego wojskowego Abdela Fattaha el-Sisiego. Egipskie władze potwierdzają, że do kontaktów pomiędzy terrorystami dochodziło już wcześniej, a Państwo Islamskie we wrześniu apelowało do Ansar Bajt el-Makdis, by nie zaprzestawali walki z egipskimi siłami rządowymi. Miesiąc później ugrupowanie to przeprowadziło tam potężny zamach, w którego wyniku zginęło 33 egipskich żołnierzy. Spowodowało to wprowadzenie przez władze w Kairze trzymiesięcznego stanu wyjątkowego w północnych częściach półwyspu.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama