Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Wzorem Matki z Nazaretu

Już we wczesnej młodości odkryła, że Bóg powołał ją do swojej wyłącznej służby i tego przeświadczenia nie straciła nigdy.

arch.
arch.
Już we wczesnej młodości odkryła, że Bóg powołał ją do swojej wyłącznej służby i tego przeświadczenia nie straciła nigdy.

Miała 17 lat, a już cechowała ją dojrzałość właściwa ludziom w późniejszym wieku. Matka Kolumba, wcześniej Róża Filipina Białecka, przez całe życie chorowała na gruźlicę, ale żyła, pracowała i umartwiała się, jakby była zdrowa. 

Jej „fiat”

– O tej chwili nie zapomne do śmierci. Zbawiciel był bardzo łaskawy dla mojej małości – tak napisała o swojej pierwszej komunii świętej, którą przyjęła, co wówczas było wydarzeniem wyjątkowym, w wieku 8 lat. To też było wyrazem uznania ze strony przygotowujacego ją księdza – jezuity Andrzeja Kiejanowskiego – dla jej dojrzałości. 

Na pensji sióstr Sacrê Coeur we Lwowie podjęła postanowienie o życiu zakonnym. Sprzeciwił się temu jej ojciec, który przecież sam wychowywał ją w głebokiej wierze. Jednak małżonkowie Białeccy stracili czworo małych dzieci, więc ten protest był w sensie czysto ludzkim zrozumiały. Wtedy zapadła na ciężka chorobę płucną. Lekarze dawali jej zaledwie trzy miesiące życia i doradzali zgodę na wstąpienie do klasztoru, by mogła dokonać żywota w spokoju. Gdy jednak ojciec pobłogosławił jej planom, Róża w cudowny sposób wróciła do zdrowia, chociaż choroba miała się jeszcze odnawiać.

Pragnęła wstąpić do dominikanek klauzurowych w Gródku. Pan Bóg miał jednak w stosunku do niej inne plany. W czasie wakacji spędzanych w majatku swojej starszej siostry Marii Rubczyńskiej w Jaśniszczach Róża spotyka się z generałem dominikanów ojcem Wincentym Jandelem. Kandydatka na zakonnicę opowiadała, co chce robić w tej roli, wykazując się głebokim zrozumieniem problemów nie tylko duchowych, lecz także społecznych i politycznych. – Ojciec generał – pisze w broszurze biograficznej matki Kolomby ks. Jan Pałyga – słuchając zwierzeń tej siedemnastoletniej, drobnej dziewczyny o delikatnych, ujmujących rysach, był zdumiony jej determinacją, wrażliwością i nastawieniem na służbę najbardziej potrzebującym. Uderzyła go też jej inteligencja i nastawienie na ofiarę. Rzecz charakterystyczna, że dostrzegł w tej chorowitej i nieco marzycielskiej pannie o niezwykle jasnych oczach nie typ zakonnicy klauzurowej, ale czynnej. I wtedy przyszła mu myśl, czy ta rozmawiająca z nim panna o pewnych skłonnościach mistycznych, ale zarazem bardzo wrażliwa na ludzka niedolę, nie została mu dana jako kandydatka na odnowicielkę sióstr regularnych Trzeciego Zakonu dominikańskiego.

Ojciec Jandel z polecenia papieża Piusa IX miał bowiem nie tylko przeprowadzić reformę męskiej części zakonu kaznodziejskiego, ale też i odnowić gałąź żeńską. Róża zaś dojrzała w rozmawiającym z nią zakonniku nie tylko bożego człowieka, ale i wyraziciela Jego woli. Dlatego więc, gdy ojciec generał zapytał ją, czy zgadza się na każdą ofiarę, nawet na taką, by nigdy nie wrócić w ojczyste strony bez wahania odpowiedziała: tak, zgadzam się. To „fiat” potwierdziła całym swoim życiem. Nowicjat rozpoczęła w 1867 r. w Nancy u sióstr dominikanek. Potem przyjechała do Galicji, nie mogła jednak znaleźć klasztoru, który by jej dał czasowe zamieszkanie. Wszędzie słyszała: „nie”, „nie możemy”, „nie znamy siostry”. W końcu przygarnęły ją przemyskie benedyktynki. W ich klasztorze rozpoczęło się tłumaczenie francuskich konstytucji i przystosowanie ich do warunków polskich. 

Wychowanka trudnych czasów

Odrodzone zgromadzenie podjęłoby się nauczania religijno-moralnego ludu wiejskiego, miało usługiwać chorym w ich domach, spieszyć im z pomocą na każde wezwanie, zarówno w dzień jak i w nocy. Katechizacja powinna obejmować także dzieci. Siostry w miarę mozliwości udzielałyby pomocy wszystkim, którzy zapukają do furty klasztornej. Były to zadania niezwykle ambitne, a wyrosły z wiedzy, jaką matka Kolumba zebrała, dorastając w naprawdę trudnych czasach. Urodziła się w 1838 r., czyli w osiem lat po powstaniu listopadowycm. Jako ośmioletnia dziewczynka przebyła rabację galicyjską, gdy w 1846 r. pod wodzą Jakuba Szeli ze Smarzowy doszło do rzezi, w której straciło życie prawie dwa tysiace ludzi. Razem z współsiostrami opatrywała rany uczestników powstania styczniowego. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma co mówić o chrześcijaństwie i patriotyźmie wśród ludu, jeśli nie poprawi się doli chłopa. I właśnie nad tym w duchu bożym pragnęła pracować. 

Prawda we wszystkim

Siedem miesięcy przebywała Kolumba w Przemyślu bez nadziei na utworzenie fundacji nowego zgromadzenia. – Co począć – pytała Boga – co robić? Czego ty. Boże niepojęty. ode mnie chcesz, proszę o jakieś najdrobniejsze światło na mojej drodze? W jednej z takich chwil zagubienia pojawił się ks. Julian Leszczyński, proboszcz z Wielowsi położonej w dobrach hrabiego Jana Tarnowskiego. Dzięki połączonym staraniom tych dwojga w tejże miejscowości niedaleko Tarnobrzega odrodziło się zgromadzenie polskich dominikanek. Niestety wkrótce zaistniał konflikt. Ks. Leszczyński nie najlepiej rozumiał swoją rolę kuratora zakonu i próbował ograniczyć jego posługiwanie w świecie. Matka Kolumba pełna bólu opuściła Wielowieś i zamieszkała u benedyktynek we Lwowie. W duchu pokory powróciła jednak do Wielowsi, by nie opuszczać młodego zgromadzenia. 21 marca 1885 r. przeżyła wielką radość, odbierając w Rzymie dekret je zatwierdzający. Kres zbliżał się nieuchronnie. 18 marca 1887 r. zmarła w opinii świętości w swoim macierzystym zgromadzeniu. Miała wówczas czterdzieści dziewięć lat. Od 1980 r. toczy się jej proces beatyfikacyjny.

– Wiara żywa i pokuta – tak pisała w konstytucji dla swoich sióstr – oto duch, który ożywiać i napełniać powinien siostry naszego zgromadzenia. Idąc w ślady naszego Patriarchy i jego córki św. Katarzyny Sienejskiej, Matki naszej i patronki zakonu, siostry starać się będą o jaknajdoskonalsze zjednoczenie się z Bogiem na zewnątrz oddając się obowiązkom życia czynnego. We wszystkim siostry nasze zachowywać będą święta prostotę. […] We wszystkim winna się przewijać prawda, która czerpią z wiary, którą sobie za normę życia obrały i tym sposobem już przykładem swoim opowiadać będą słowo prawdy Bożej światu, który tejże prawdy jest nieprzyjacielem. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska