25 lat temu z Kabaretem pod Egidą nawoływał Pan do tego, by głosować w wyborach. A mimo to nie widziałam Pana na oficjalnych obchodach tego „święta wolności”… Dlaczego?
Z zawiści. Przepraszam bardzo za brak skromności, ale ja mam większe zasługi w obaleniu komunizmu niż to towarzystwo, które trzy dni temu stało na trybunach. 25 lat temu mówiliśmy takie rzeczy, że od Łaby do Władywostoku nikt czegoś takiego nie formułował! Nasz kabaret był niesamowicie popularny zwłaszcza w kręgach młodzieży solidarnościowej. To była nasza główna klientela. Oni godzinami przegrywali na taśmy nasze programy. Młodzi wiedzieli, że jest taki kabaret, który mówi prawdę o komunie, mogli u nas poczuć smak wolności i „pogardę dla szpiclów, katów, tchórzy” (cytat z Herberta).
Cenzor był na każdym Pana występie z kabaretem Hybrydy czy Pod Egidą. Dziś nie mamy cenzury, ale jak widać ta jedna trzecia wywalczonej wolności nie wystarczy, aby był Pan dopuszczany do mediów publicznych…
Nigdzie nie jestem dopuszczany. Wczoraj prezydent odsłaniał przy ul. Mysiej postument, w miejscu, gdzie była cenzura [Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk]! Ja tę ścieżkę do cenzury na Mysiej wydeptałem. Przez kilkadziesiąt lat PRL‑u byłem tam maglowany. Gotowałem się wewnętrznie, jak mi wyrzucali najlepsze żarty i musiałem oszukiwać tych łobuzów. Byłem częstym klientem tego urzędu. To ja wymyśliłem i wciskałem im teorię wentyla i kanalizacji, żeby przetrwać, żeby ich wykiwać. Ale po tym jak 25 lat temu nastała wolność, trwa zakaz pokazywania mojego kabaretu, mojej historii, piosenki „Żeby Polska była Polską”. Zostaliśmy przeniesieni do grona kabaretów wyklętych, artystów zakazanych i nielegalnych.
Jak Pan tę cenzurę wtedy oszukiwał?
Niemożebnom inteligencjom (śmiech). Chodziło o to, by stosować język, którego przekaz w pierwszym czytaniu nie był oczywisty. Dopiero w kontakcie z publicznością okazywało się, co jest w tych słowach ukryte.
Odbiorcy byli inteligentni w odróżnieniu od cenzorów…
Wiedzieli, gdzie przychodzą. Dzisiaj też mamy wierną publiczność, która tropi nas pod kolejnymi adresami. Ciągle nas ktoś wyrzuca… Natomiast w mediach nie ma dla nas miejsca. Nawet wspomnień nie ma gdzie puścić… A mam właśnie z tamtego czasu utwory opisujące proces przejęcia władzy… Chyba napiszę list do prezydenta USA, żeby zrobił korektę swojego wystąpienia, bo tu pełnej wolności nie ma. Kabaret pod Egidą jest zakazany.
Opowiadając o tamtych czasach, warto wspomnieć, że Ronald Reagan sięgnął po tytuł Pana kultowego utworu „Żeby Polska była Polską”…
Reagan wziął tytuł tej pieśni na tytuł swojego wielkiego programu w stanie wojennym „Let Poland be Poland”. Widziało to kilkaset milionów ludzi na świecie. Wystąpiła wtedy w tym show czołówka aktorów hollywoodzkich; premierzy, prezydenci, monarchowie popierali tytułem mojej piosenki naszą solidarność, naszą walkę z sowieckim imperium zła, bo tak dokładnie prezydent Reagan to formułował. To była pieśń, która posłużyła za motto tego programu. Cały świat to powtarzał, natomiast w Polsce ta pieśń była i jest zakazana. Nie wolno jej wspominać już od lat. Nawet przy wyborach tzw. kontraktowych wszyscy na wiecach tę piosenkę śpiewali, jednak śladu w prasie Pani nie znajdzie, materiałów archiwalnych nie ma…
Prezydent Komorowski daje takim satyrykom jak Pan wiele inspiracji. Jak skomentowałby Pan fakt, że on nie pamięta, czy głosował?
To znaczy, że nie głosował. Tylko nie chce tego powiedzieć. Komorowski, Tusk i cała ta sitwa to specjaliści od oszukiwania. Oni kłamią codziennie. Doszło do tego, że nawet pozwalają na fałszowanie wyborów. Firma zaprzyjaźniona z premierem licząca głosy opuściła 228 tys. głosów. Uznała je za nieważne. A 228 tys. głosów powoduje radykalną zmianę wyniku wyborczego. Jesteśmy w rękach oszustów. Kłamią, bo inaczej nie potrafią. To jest szkoła sowiecka.
W najbliższy czwartek uderzy Pan w bardziej satyryczny ton.
Kabaret pod Egidą mówi prawdę, jest szyderczy, złośliwy, ironiczny, ale także odwołujący się do prawdziwego, nieurzędowego patriotyzmu. To jedyny kabaret satyrycznej prawdy. Jedyny kabaret wolnych Polaków. Kończymy 47. sezon. Zapraszam 12 czerwca na godz. 19 do warszawskiej Mozaiki przy ul. Puławskiej 53. Dla mnie osobiście każdy kolejny sezon to zwycięstwo polskiego ducha nad wrażą materią okupantów.
Reklama