Podczas, gdy meteorolodzy i eksperci resortu administracji i cyfryzacji ostrzegają przed intensywnymi opadami oraz zagrożeniem powodzią, premier Donald Tusk zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą. Na konferencji prasowej więcej czasu poświęcił na atakowanie Jarosława Kaczyńskiego niż merytoryczną ocenę sytuacji. Tymczasem Jarosław Kaczyński postanowił zmienić swoje plany i udać się na tereny zagrożone powodzią i sprawdzić, czy zapewnienia Tuska mają odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ostrzega, że w najbliższych dniach na południowym-wschodzie kraju mogą wystąpić intensywne opady deszczu i spodziewane jest podniesienie stanu wód na terenie woj.: podkarpackiego, małopolskiego, śląskiego, świętokrzyskiego i lubelskiego. Do ewentualnych podtopień przygotowuje się m.in. straż pożarna. MAC ocenia, że prawdopodobne jest, że wystąpi powódź. Dyrektor IMGW Mieczysław Ostojski powiedział, że Instytut prognozuje opady w wysokości ok. 120 mm w ciągu 48 godzin. Prawdopodobieństwo spełnienia się takiego scenariusza IMGW ocenia na 90 proc.
- W planach świętej pamięci (minister rozwoju regionalnego) Grażyny Gęsickiej był bardzo rozbudowany element ochrony przed powodzią. To wszytko zostało usunięte, więc jeśli dzisiaj coś się stanie, to wina jest zupełnie oczywista, to jest wina obecnego rządu, osobiście Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej – mówił na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński pytany o to, czy działania rządu ws. ewentualnej powodzi na południu kraju są elementem kampanii wyborczej, czy wynikają z realnego zagrożenia.
Dziś rzecznik PiS Adam Hofman poinformował, że Jarosław Kaczyński zmienia swoje plany związane z kampanią wyborczą i uda się na Podkarpacie, aby sprawdzić jak realnie wygląda sytuacja.
- Nie wierzymy premierowi Donaldowi Tuskowi – napisał na Twitterze Hofman.
Jeszcze wczoraj w czasie konferencji prasowej Donald Tusk ostro zaatakował Jarosława Kaczyńskiego stwierdzając, że w sytuacjach krytycznych, takich jak ewentualne powodzie, oczekiwałby od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego „pozytywnej mobilizacji”, a nie „wiecznego marudzenia”.
- Mam nadzieję, chociaż może jestem naiwny, jeśli chodzi o ocenę ludzi, że jak przychodzi jakaś sytuacja krytyczna, to raczej ludzie będą sobie pomagać. Jeśli Kaczyński byłby tam, gdzie rzeczywiście trzeba ludziom pomagać, na przykład w trakcie powodzi, to widziałby, że wtedy, kiedy dochodzi do zdarzeń krytycznych, nikt na nikogo nie patrzy bokiem, tylko wszyscy sobie pomagają (...) Powodzie zdarzają się od początku świata, możemy o tym już w Biblii przeczytać. Prezes Kaczyński na pewno też o tym wie (...) Kto umie i wierzy w skuteczność, niech się modli, żeby deszcz był jak najmniejszy. Do mnie i do naszych służb należy takie działanie, aby ewentualne skutki tych ulew były jak najmniej dotkliwe. Jeśli prezes Kaczyński ani pomodlić się nie umie, ani pomóc nie potrafi, to przynajmniej niech nam dzisiaj nie przeszkadza - powiedział premier.
Źródło: niezalezna.pl,PAP
rz