Czy przetaczanie krwi noworodkom czy zapewnienie im karmienia pozajelitowego są zabiegami ratującymi życie? Zdaniem lekarzy - tak. Ale zdaniem Narodowego Funduszu Zdrowia - nie. - NFZ chce nas przekonać, że bez niezbędnej transfuzji i jedzenia te dzieci dalej by żyły? Jakim cudem? – pytają lekarze. O sprawie pisze "Fakt".
Urzędnicy przyjmują wygodną dla siebie definicję, byle tylko nie płacić szpitalom za te zabiegi, które te wykonały ponad wyznaczone przez NFZ limity - pisze dziennik "Fakt".
NFZ nie chce szpitalom oddawać pieniędzy za tzw. nadwykonania czyli procedury wykonane ponad limity zawarte w kontrakcie z Funduszem. No, chyba, że to są procedury „ratujące żyjące" - te bez względu na ograniczenia muszą zostać wykonane. Tyle że to, co dla lekarzy jest ratowaniem życia, dla urzędników już nie.
Lekarze ze zdumieniem dowiadują się więc, że taką procedurą nie jest przetaczanie krwi noworodkom czy zapewnienie im karmienia pozajelitowego.
I konstatują z oburzeniem:
NFZ chce nas przekonać, że bez niezbędnej transfuzji i jedzenia te dzieci dalej by żyły? Jakim cudem? – pytają retorycznie.
NFZ twierdzi swoje: Fundusz nie jest skarboną bez dna i pieniędzy dla wszystkich nie wystarczy. Szacuje się, że tylko w tym roku w kasie Funduszu może zabraknąć miliarda złotych! Zabraknie – wiadomo – dla pacjentów.
Bo dla urzędników pieniądze zawsze są. Przykład? Tylko w ciągu półtora roku mazowiecki oddział NFZ wydał na
nagrody dla swoich pracowników 3 miliony złotych. Ale warszawskiemu Szpitalowi Św. Zofii nie chce zapłacić 350 tys. zł za to, że leczył małych pacjentów ponad urzędnicze limity!
Źródło: fakt.pl
kp