Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Generał, który dowodził Operacją „Smoleńsk”

Jednym z kluczowych momentów katastrofy smoleńskiej było sprowadzenie TU-154 na wysokość 100 metrów nad ziemią przez rosyjską kontrolę lotu.

Jednym z kluczowych momentów katastrofy smoleńskiej było sprowadzenie TU-154 na wysokość 100 metrów nad ziemią przez rosyjską kontrolę lotu. Było to prawdopodobnie  niezbędne, aby mógł nastąpić ciąg zdarzeń zakończony zniszczeniem samolotu. Wszystkie dane wskazują bowiem niezbicie na fakt, że właśnie od wysokości 100 metrów samolot zaczął zachowywać się tak, jak gdyby załoga straciła nad nim kontrolę.

Rozkaz sprowadzenia samolotu był o tyle dziwny, że wcześniej zarówno wszyscy obecni na wieży kontroli w Smoleńsku, jak i inne osoby zaangażowane w naprowadzane polskiego samolotu (m.in. oficer dyżurny w Moskwie mjr Kurtiniec) byli przekonani, że wobec pogorszenia warunków atmosferycznych lądowanie jest niemożliwe. Kontrolerzy lotów chcieli zamknąć lotnisko w Smoleńsku. Uzgodniono nawet, że najlepszym lotniskiem zapasowym w tej sytuacji będzie podmoskiewskie Wnukowo. Nieoczekiwanie jednak dowodzący operacją generał nie zezwolił na zamknięcie lotniska i polecił płk. Krasnokuckiemu, który nadzorował wieżę, sprowadzenie polskiego TU-154. Kiedy pułkownik przekazał polecenie kontrolerom lotu, wywołało to ich opór i krótki spór z Krasnokuckim, szybko przecięty wydanym przez niego podniesionym głosem rozkazem: „Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy!” Nazwiska tajemniczego generała nie chciała ujawnić komisja MAK. Nam udało się jednak znaleźć więcej informacji na jego temat.

Kryptonim „LOGIKA”

Sprowadzenie TU-154 na 100 metrów nastąpiło na bezpośredni rozkaz z moskiewskiego centrum dowodzenia całą operacją. Nosiło ono kryptonim „LOGIKA”. Kryje się pod nim dowództwo wojskowego lotnictwa transportowego Rosji, odpowiednik polskiego Centrum Operacji Powietrznych. To zresztą kolejny dowód na to, że lot polskiego TU-154 był lotem wojskowym, a nie cywilnym. Zatem śledztwo w sprawie katastrofy powinno toczyć się w całkowicie inny sposób niż przebiegało.

A nazwisko dowodzącego 10 kwietnia „LOGIKĄ” generała znalazło się jednak, pomimo prób ukrycia go, w stenogramie rozmów na smoleńskiej wieży. Chyba przez nieuwagę, gdyż Krasnokucki wyjątkowo uważał, aby ani raz nie wypowiedzieć go na głos. Generał zadzwonił jednak o 9.45 na „Siewiernyj” akurat w chwili, gdy Krasnokucki wyszedł na zewnątrz. Kim był generał Benediktow, który wydał kluczowy rozkaz?

Doświadczenie trzech wojen

Jego znalezienie nie było łatwe. Wyszukiwarki internetowe, także w języku rosyjskim, zachowują się bowiem tak, jakby były zaprogramowane na omijanie jego nazwiska, choć zajmuje jedno z najwyższych stanowisk w siłach zbrojnych Rosji.

Generał-major Władimir Benediktow, bo to on dowodził operacją, urodził się w 1963 r. w Niżnym Tagile na Uralu. Ukończył Bałaszowską Wyższą Szkołę Lotniczą i Wojskową Szkołę Sił Lotniczych im. J. Gagarina, po której dowodził pułkami lotnictwa wojskowego i kierował szkoleniami młodszych pilotów. W 2006 skończył Akademię Sztabu Generalnego Rosji, awansując do ścisłej grupy najwyższych dowódców sił zbrojnych. W 2007 r. Władimir Putin mianował go zastępcą dowódcy i szefem sztabu dowództwa całego wojskowego lotnictwa transportowego Federacji Rosyjskiej. Wcześniej w rosyjskiej nomenklaturze wojskowej nosiło ono nazwę 61 Armii Powietrznej.

Posiada specjalność wojskowego pilota-snajpera. Uczestniczył w trzech wojnach: w Afganistanie i w obu wojnach czeczeńskich, w 1994 i 1999. A całkiem niedawno, we wrześniu 2011, był jednym z dowodzących wspólnymi międzynarodowymi manewrami Rosji, Kazachstanu, Tadżykistanu i Kirgizji pod kryptonimem „Centr-2011”.  Prowadzono je pod osobistym zwierzchnictwem prezydenta Miedwiediewa, z zaangażowaniem pełnego składu Sztabu Głównego Sił Zbrojnych i dowódców wszystkich rodzajów rosyjskiego wojska oraz ministrów obrony państw regionu. Benediktow kierował ćwiczeniami wojsk lotniczo-transportowych: Iły-76 zrzuciły desant 3000 żołnierzy sił specjalnych w różnych rejonach Rosji.

Wojskowi aferzyści

Interesujące światło na osobę Benediktowa i możliwość jego uczestnictwa w działaniach przestępczych rzuca opis środowiska, w jakim toczyła się jego szybka kariera. Należy on bowiem od wielu już lat do grupy ścisłego dowództwa lotnictwa transportowego Rosji, które wstrząsane jest ogromną, nawet jak na Rosję, aferą korupcyjną. Do grupy tej należeli m.in. generałowie Denisow i Kaczałkin, najwyżsi dowódcy tego rodzaju sił zbrojnych, a także, na niższym szczeblu płk. Krasnokucki, dowodzący w ciągu swej kariery bazami lotniczymi w Smoleńsku i Twerze. Za ich zgodą powołano w 1993 r. dwa specjalne oddziały, 223 i 224, w największych bazach lotnictwa transportowego w Twerze i Szczołkowie pod Moskwą. Stały się one prywatnym biznesem generałów. Wojskowe samoloty transportowe wykorzystywano do masowego przewozu nielegalnego spirytusu „Royal”, obsługiwały handel bronią i narkotykami. Samoloty były „wypożyczane” gangom. Generalicja zarabiała na tym miliony. Od 2002 roku trwa w tej sprawie prokuratorskie śledztwo. Co ciekawe, Ił-76, który próbował 10 kwietnia lądować w Smoleńsku godzinę przed polskim TU-154 należał właśnie do oddziału nr 224 i przyleciał z bazy Twer.

W przygotowaniu tekstu współpracowała Olga Alehno. Wykorzystałem także informacje, pochodzące z niezależnych śledztw prowadzonych przez blogerów piszących m.in. pod pseudonimami amelka222, ander i seaclusion, którym dziękuję za ich wysiłki.

Cały tekst, a także informacja o wyniku naszego telefonu do gen. Benediktowa w dzisiejszym numerze „Gazety Polskiej Codziennie”


 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Artur Dmochowski