„Gazeta Polska” oraz Telewizja Republika ujawniły, że jest kolejny, naoczny świadek katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 r. znajdował się on w pobliżu lotniska, ale do tej pory rosyjscy śledczy nie zainteresowali się tym, co widział i słyszał. Jego relacja jest wstrząsająca.
CZYTAJ WIĘCEJ: Świadek katastrofy smoleńskiej UJAWNIA: „Usłyszałem lecący samolot. Leciał i płonął. Na jego boku był ogień”„Leciał i płonął, na jego boku był ogień. A później usłyszałem huk i zapanowała cisza” - mówił.
W ostatnich tygodniach szokujące informacje ujawniano po przeprowadzeniu ekshumacji ofiar i specjalistycznych badaniach. Okazało się, że w wielu trumnach spoczywały szczątki innych osób.
CZYTAJ WIĘCEJ: Osiem ciał w trumnie generała, który zginął w Smoleńsku. Wdowa ujawnia szokujące szczegóły
Kremlowska propaganda natychmiast zaczęła reagować. Szczególnie aktywna jest rzeczniczka rosyjskiego MSZ, która podczas jednego z wystąpień była tak bezczelna, że stwierdziła, iż zachowano wszelkie procedury.
Wywiadu dzisiaj udzielił również Aleksiej Mrozow, przewodniczący komisji technicznej MAK-u, dla prokremlowskiego portalu Sputnik. Oczywiście, powtarzał znane już kłamstwa o "pełnej współpracy", udostępnianiu materiału dowodowego, podtrzymywał tezy zawarte w raporcie MAK sprzed siedmiu lat.
Morozow jednak powiedział również coś zaskakującego, sprzecznego z dotychczasową, rządową wersją Rosjan.
- Na tamtym etapie lotu z powodu rozpoczęcia się procesu rozpadania się samolotu rzeczywiście została zarejestrowana informacja o uszkodzeniu szeregu systemów, w tym pierwszego silnika i radiowysokościomierza. Jednak jak już zwróciłem uwagę wcześniej, w tamtym momencie katastrofa była już nieodwracalna, samolot prawie się przechylił na skrzydło poniżej wysokości podchodzenia do lądowania i stracił sterowność. Samolot chaotycznie i intensywnie rozpadał się, odpadały od niego części, czemu towarzyszyła informacja o zaprzestaniu pracy różnych systemów i przyrządów - powiedział Morozow.
Więcej na ten temat w piątkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"