6 czerwca br. 10-letni polski płetwonurek Julia Modzelewska zeszła na głębokość około 15 m na wrak "Groźny" znajdujący się w pobliżu Helu na Bałtyku, który jest uznany za jeden z najbardziej wymagających akwenów nurkowych świata. Tym samym ustanowiła rekord nurkowania wśród dzieci. Niezalezna.pl rozmawia z tatą Julii panem Gerardem Modzelewskim ze Zgorzelca.
Dlaczego i kiedy Julia rozpoczęła swoja przygodę z nurkowaniem?
Od piątego roku życia Julia ma do czynienia z wodą. Zaraziła się nurkowaniem od mojej żony, która nurkuje i mnie. Jestem instruktorem nurkowania, a moja małżonka nurkuje od 19 lat. Co roku wyjeżdżamy do Chorwacji, Grecji, do Włoch, często z tytułu mojego zawodu. Wykonuje pracę płetwonurka, a ponadto jestem ratownikiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Kiedy Julia pierwszy raz miała okazję zanurkować?
Julia zaczęła nurkować ze sprzętem w wieku sześciu lat. Oczywiście na basenie.
Długo przygotowywaliście się do nurkowania do wraku „Groźnego”?
Bezpośrednie przygotowania trwały sześć miesięcy. Zresztą przygotowania były związane nie tyle z samym nurkowaniem, ale też z tym, że Julia musiała codziennie rano biegać, dbać o swoją kondycję.
Jak długo trwało całe zejście na 15 metrów, pobyt przy wraku i wyjście na górę?
Wszystko w sumie trwało 35 minut. Całego wraku dookoła nie opłynęliśmy, bo na to nie było czasu, natomiast Julia opłynęła wrak w 3/4 jego obwodu. Przy wraku spędziła jakieś 8-10 minut.
Jakie są następne plany?
Szykują nam się kolejne nurkowania w kamieniołomach. Zresztą tutaj nie chodzi o bicie kolejnych rekordów. Julia kocha wodę, wraki, podmorską faunę i florę. Tutaj chodzi o rozwijanie pasji naszego dziecka. Zresztą Julia prowadzi dziennik swoich nurkowań, gdzie notuje swoje podmorskie obserwacje.
Nigdy Pan się nie bał o córkę podczas tak głębokiego nurkowania?
Absolutnie nie. Zanim zdecydowaliśmy się na jakiekolwiek zejście pod wodę było to poprzedzone długotrwałym treningiem. Ponadto przy mnie podczas nurkowania Julii byli nasi płetwonurkowie z naszego klubu „Hells Raiders”, razem sześć osób. Wśród naszej załogi jest też lekarz, ja jestem ratownikiem. Absolutnie to nurkowanie z każdej strony było zabezpieczone. Natomiast Julia schodziła ze mną twarz w twarz, tak więc wszystkiego pilnowałem i nadzorowałem sprzęt. Poza tym bardzo dobrze znam swoje dziecko jako rodzic. Gdyby Julia jakąkolwiek minę zrobiłaby pod wodą, cokolwiek byłoby nie tak, natychmiast bym interweniował.