Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

"Zadźgałby mnie kozikiem do grzybów". Według rządowych mediów hitlerowcy trzęsą Polską

„Po co w takim razie wygraliśmy II wojnę światową i broniliśmy przed faszystami Westerplatte?”, skoro teraz sami wprowadzamy faszyzm? – pyta Manuela Gretkowska. „Oni na nas mają kij baseballowy i kastet” – dowodzi Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. „To porównanie do nazizmu narzuca się samo” – mówi o walce z nielegalną imigracją Bartłomiej Węglarczyk, naczelny Onetu. Fala najbardziej prymitywnego „reductio ad Hitlerum” zalała media po przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.

Od poprzednich fal tego samego zjawiska obecną falę różni to, że zdecydowanie większy jest w niej udział publicystów uważanych za poważnych, często szefujących dużym mediom. To nie internetowy ściek najgłośniej wykrzykuje owe niesmaczne brednie o hitlerowcach i obozach koncentracyjnych, lecz ze spokojem wypowiadają je ludzie o znanych nazwiskach.

Niewpuszczanie nielegalnych imigrantów jak antysemityzm Hitlera

Z czym kojarzy się redaktorowi Onetu sprzeciw Polaków wobec nielegalnej imigracji i tego, by ulice nie stały się u nas tak niebezpieczne jak w wielu krajach Zachodu? „To porównanie do nazizmu narzuca się samo i trudno jest od niego uciec, bo w latach dwudziestych i na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych naziści w Niemczech tłumaczyli, że zagrożeniem dla bezpieczeństwa Niemiec są cudzoziemcy, czyli Żydzi. Oni zabijają ludzi i że Niemcy nie chcą nieszczęść u siebie w kraju i tak dalej, i tak dalej. To wszystko już było” – bzdurzy Bartłomiej Węglarczyk, jakby nie czytał żadnych policyjnych statystyk na temat skali przestępczości nielegalnych imigrantów w krajach, w których panoszą się oni bezkarnie. Co tam statystki, co tam argumenty, skoro można powiedzieć, że obrona granic jest tym samym, co antysemickie bzdury, i to w zbrodniczej wersji Adolfa Hitlera.

Zapewne Węglarczyk dumny jest z tego, jak dowalił pisowcom, jak ich rozgromił swoją argumentacją! Bo brnie w nią dalej: „Jest to budowanie polityki na strachu… Po to, żeby oddać kontrolę nad swoim życiem ludziom, którzy zapewnią Polakom bezpieczeństwo w zamian tylko za parę rzeczy, takich jak na przykład to, że już nie będzie wolnych wyborów w Polsce. To się sprzedaje, ja się zgadzam całkowicie. To się sprzedaje, dlatego naziści wygrali w Niemczech wybory, przypomnę, demokratyczne. Potem już tych wyborów nie było”. Że polska prawica, w tym PiS, już wiele razy oddawała władzę demokratycznie, że zawsze były kolejne wybory? Po co argumentować, jak można napisać o Hitlerze.

Neonazista na grzybach. Z kozikiem!

Na łamach „Gazety Wyborczej” największą dyskusję na temat nazistów rozpętał zastępca redaktora naczelnego Jarosław Kurski. Ale zaatakowani zostali nie tylko naziści, lecz także ci, którzy nazistów nie dostrzegają, dostrzegają za słabo albo uważają za mało groźnych. A przecież można ich spotkać wszędzie, nawet na grzybach! I to właśnie przydarzyło się redaktorowi Kurskiemu:

„Spotkałem niedawno w podwarszawskim lesie łagodnego staruszka. Zbierał jagody. Rozmawialiśmy przyjaźnie o grzybach, zwierzynie, drzewach i suszy… Od słowa do słowa rozmowa niebezpiecznie zeszła na politykę. I nagle doktor Jekyll zmienił się w mister Hyde’a: – Nienawidzę Wałęsy, nienawidzę Tuska, nienawidzę Trzaskowskiego i całej tej żydowskiej bandy. Udusiłbym gołymi rękoma, a Tuska za jaja powiesił!
– K… panie, zarżnąłbym! Zarżnął! – wykrzykiwał z zaciętością. 
– A za co tak? – spytałem struchlały.
– Bo te sk…y podzieliły naród!
Poczułem się dziwnie. Gdyby tylko wiedział, że jestem z ‘Gazety Wyborczej’, zadźgałby mnie kozikiem do grzybów”.

Czy staruszek wykrzykujący w lesie o Żydach istniał naprawdę, czy jest wymysłem Kurskiego? Tego się nie dowiemy, bo dowodów na istnienie staruszka nie zażądamy, ale dla autora jego figura służy stworzeniu całej publicystycznej konstrukcji.

Naziolskie marsze w Pałacu Prezydenckim, a my biegamy z kastetami

Oto dowiadujemy się, że „z chwilą gdy Karol Nawrocki wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego, a wraz z nim kult siły, etyka ustawki, estetyka falangi oraz podbita megalomanią wiara w nasze niepokalane narodowe poczęcie, nasz rodzimy faszyzm zyskał znacznego, opłacanego z naszych podatków promotora. Bojówkarskie ekscesy znane dotąd ze stadionów, spod kościołów »bronionych przed lewactwem« i z naziolskich marszów zyskały urzędową prawomocność”.

Jakie przydarzyły się bojówkarskie ekscesy? Kto kogo miałby bić, tego nie wiemy, za to wiemy czym: „Oni na nas mają kij baseballowy i kastet, a my, demokraci, mamy dla nich nasze skrupuły i złudzenia, że trzeba rozmawiać, bo trudne dzieciństwo, bo wykluczenie”. Że nikt żadnego politycznego prawicowego bojówkarza z kastetem nie spotkał? Co tam, pewnie chowają w lesie na grzybach. I tak to „faszyzm rodzi się przy bierności i milczeniu większości”. Wersja, że może większość żadnego faszyzmu nie widzi i dlatego nie protestuje, a dostrzegają go tylko sfanatyzowani publicyści, nie przychodzi Kurskiemu do głowy.

PiS i Konfederacja spalą Empiki

Dalej jest o tym, że Raymond Aron obserwował, jak w Berlinie brunatne bojówki SA paliły książki żydowskich i „zdegenerowanych autorów”. Konkluzja, że to pięknie, iż u nas jest inaczej i półki w każdym Empiku uginają się od książek, a najbardziej eksponowane są tam książki politycznie poprawnych autorów? Nie, no co z tego, skoro zaraz przyjdą PiS z Konfederacją i wszystkie Empiki spalą. Przerysowuję tezy Kurskiego? Nic z tych rzeczy, bo przecież pisze on dalej: „My demokraci – politycy i obywatele, swą uległością wobec agendy skrajnej prawicy – podkreślam: skrajnej, tak jak sto lat temu w Republice Weimarskiej – ścielimy tej prawicy drogę do władzy”. Skoro jest tak samo skrajna jak NSDAP, to i obozy koncentracyjne będą, to przecież logiczne. Zdaniem Kurskiego, na szczęście „jest jeszcze 10 mln wyborców Trzaskowskiego – przybitych porażką, apatycznych, przerażonych nadchodzącym faszyzmem”. No nie wiem, jakoś chodzę po ulicach wielkich miast i żadnych twarzy akurat „przerażonych faszyzmem” nie napotkałem.

Trzeba było nie walczyć z Hitlerem, skoro potem ma rządzić PiS

„Napotykam” za to co rusz w tamtych mediach. Manuela Gretkowska pyta na portalu NaTemat: „W tym samym czasie Polska sondażowa, gdy obchodzono rocznicę obrony Westerplatte, pokazała, że PiS z Konfederacją miałby 262 mandaty w najbliższych wyborach, PO z Lewicą – 198. Oznacza to brunatne rządzenie i okradanie państwa »bez trybu«. Zastanawiam się, po co w takim razie wygraliśmy II wojnę światową i broniliśmy przed faszystami Westerplatte?”. Tak, Gretkowska podważa sensowność walki z Hitlerem. Po co było mu przeszkadzać w działaniu obozów zagłady, skoro PiS z Konfederacją jak nic też podobne obozy zorganizują! „Pokonaliśmy faszyzm i do niego zmierzamy? Narcystyczny faszyzm Trumpa jest wzorem dla patoprawicowej Polski… Brunatna mentalność Polaków nie wyparowała z wodą święconą, wystarczy spojrzeć na sondaże… faszyzm polega na szukaniu wroga. PiS wygrał, bo go znalazł i wynalazł” – pisze Gretkowska. Jasne, cała historia Polski dowodzi, że Polacy mają brunatną mentalność, calutka.

Nawrocki „niszczy polską historię”, ale nie wiadomo jak

Paweł Dybicz z tygodnika „Przegląd” wyjaśnia, z jakich to faszystowskich kręgów wywodzi się nowy prezydent, a mianowicie z IPN, czyli instytucji, która „od lat jest opanowana przez ludzi z kręgów PiS, już nawet nie o poglądach narodowych, ale wręcz skrajnie nacjonalistycznych. W IPN nie brakuje postaci, którym faszyzm imponuje… Karol Nawrocki nie jest żadnym wyrodnym synem IPN – jest jego najbardziej mętnym wytworem… Różnica między Nawrockim a jego poprzednikami jest tylko taka, że oni dzieła niszczenia polskiej historii dokonywali w białych rękawiczkach – on robi to w rękawicach bokserskich”. No fajnie, ale może jakiś cytat na dowód, że prezydent Nawrocki niszczył polską historię? Jakieś kłamstwo historyczne, które szerzył, może zmyślił jakiś fakt?

No to na czym jeszcze polega ten pisowski hitleryzm? Marek Zagrobelny, reklamowany przez media jako były pisowiec, wyjaśnia: „PiS nie uznaje demokratycznych podstaw polskiego państwa na mocy Okrągłego Stołu, dlatego gdy doszli do władzy w 2015 roku, ich celem było stworzenie swoich własnych instytucji – bez znaczenia czy będą powołane zgodnie z prawem czy nie. I to zrobili. Podobnie działał Hitler w latach 30. XX wieku, bo nie uznawał Traktatu Wersalskiego”. Czyli już wiemy, na czym polega hitleryzm PiS: na powoływaniu nowych instytucji. Kto powołuje nowe instytucje, ten hitlerowiec, jak mogliście na to nie wpaść?

Jak alarmuje tygodnik „Polityka”, mający największe doświadczenie w walce z hitlerowcami, bo sięgające czasów, gdy walczył z nimi jako organ KC PZPR mieszczący się w Pałacu Kultury: „Nadciąga fala faszyzmu, a rządzący demokraci nie radzą sobie z tym zagrożeniem tak, jak byśmy oczekiwali w popierającym ich elektoracie”. To co, może demokraci powinni faszystów zamknąć do więzień, pobić kastetem i spalić ich książki? Coś mi mówi, że o takich właśnie oczekiwaniach tu mowa.

Źródło: Gazeta Polska