Utrzymuje się wysoka frekwencja w dzisiejszych wyborach parlamentarnych na Węgrzech, chociaż spadła już poniżej rekordowego poziomu z tej godziny w 2002 r. O godz. 17 zagłosowało 63,21 proc. wyborców, podczas gdy o tej samej godzinie w 2002 r. 65,56 proc.
Szef zbliżonego do rządu ośrodka Medianezo, Levente Boros Bank wyraził pogląd w telewizji M1, że bardzo wysoka frekwencja może być niekorzystna dla niektórych partii opozycyjnych, bo podnosi próg wyborczy.
Na pewno dostaną się do parlamentu rządząca koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej oraz opozycyjny Jobbik, przesuwający się w ostatnich latach coraz bardziej z radykalnie prawicowego sektora sceny politycznej ku centrum.
W trudnej sytuacji może natomiast znaleźć się koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog, gdyż w jej przypadku próg wyborczy wynosi 10 proc., a także Koalicja Demokratyczna b. socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya, ponieważ - jak wskazał Boros Bank - ma „fanatyczną”, ale ograniczoną ilościowo bazę wyborczą.
Zdaniem Borosa Banka wysoka jak dotąd frekwencja może wynikać z tego, że – jak twierdzą partie opozycyjne – wiele osób oddaje „głosy protestu” w tych wyborach. Wskazał jednak także, że bardzo ładna pogoda w tę niedzielę sprzyja wycieczkom i wiele osób mogło zagłosować wcześnie rano, by potem opuścić miasta.
Wstępne wyniki wyborów mają być znane około północy w niedzielę, a na ostateczne trzeba będzie poczekać do policzenia głosów oddanych listownie oraz w przedstawicielstwach dyplomatycznych. Szefowa Narodowego Biura Wyborczego Ilona Palffy wyraziła nadzieję, że uda się to zrobić do soboty 14 kwietnia.