- Koncertowo wyrzucono w błoto co najmniej kilka milionów złotych na nic. Z tego miejsca w grudniu ubiegłego roku mówiłem, że komisja powstaje po to, żeby zrobić polityczną hucpę, cyrk w sprawie, w której wszystko jest wiadomo, wszystko. Wszystkie ustalenia, które podjęła komisja i zaprezentowane tutaj, były znane - powiedział poseł PiS Przemysław Czarnek odnosząc się do działalności komisji śledczej ws. wyborów korespondencyjnych.
W piątek rano Sejm rozpatruje sprawozdanie sejmowej komisji śledczej, która od grudnia zeszłego roku do października tego roku badała sprawę wyborów korespondencyjnych zaplanowanych na 10 maja 2020 r.
W imieniu klubu PiS głos zabrał poseł Przemysław Czarnek.
"Koncertowo wyrzucono w błoto co najmniej kilka milionów złotych na nic. Z tego miejsca w grudniu ubiegłego roku mówiłem, że komisja powstaje po to, żeby zrobić polityczną hucpę, cyrk w sprawie, w której wszystko jest wiadomo, wszystko. Wszystkie ustalenia, które podjęła komisja i zaprezentowane tutaj, były znane. A po to jest komisja, by przedstawić cokolwiek nowego, taki jest jej cel. Wszystkie te ustalenia były znane również szerokiej opinii publicznej, więc po co ta komisja powstała? Po to, żeby stwierdzić, że wybory prezydenckie, zgodnie z konstytucją, zostały zarządzone, zgodnie z konstytucją i obowiązkiem konstytucyjnym marszałka Sejmu na 10 maja? Przecież to było zupełnie oczywiste. Po to, by stwierdzić, że rzeczywiście w międzyczasie, od zarządzenia do 10 maja byliśmy wszyscy poddani nieprawdopodobnej próbie działania państwa w warunkach wcześniej zupełnie nieznanych, pandemii koronawirusa. Po to, żeby stwierdzić, że państwo miało obowiązek działać mimo tych bardzo trudnych warunków? Po to, żeby stwierdzić, że władze państwa polskiego podejmowały wszystkie działania, by tylko wykonać te konstytucyjne obowiązki?"
Zdaniem Czarnka "ta komisja powstała po nic - zresztą, udowodniła to również w czasie trwania swoich prac i to od samego początku".
"Pomijam ten paluszek pana Jońskiego i wyłączanie mikrofonu. Atrakcja dziś jest taka, że przynajmniej pani marszałek nie będzie wyłączała mi mikrofonu. Tam na komisji nie można było zabrać normalnie głosu, nie można było zadać trudnych pytań świadkom, nie można było dyskutować, dlatego, że paluszek pana Jońskiego przeszkadzał. Jest zupełnie jasne, że wybory 10 maja, tzw. kopertowe zostały wywalone, wstrzymane, wyrzucone, przewrócone przez panią Kidawę-Błońską, która osobiście się do tego przyznała. Dlaczego? Dlatego, że szorowała po dnie w sondażach wyborczych i na przestrzeni kilkunastu tygodni doprowadziła poparcie PO do poziomu około 6 procent. Przerażanie na twarzy polityków PO było takie, ze trzeba było wywalić wybory kopertowe. Potwierdził to pan Trzaskowski również, który publicznie się chwalił, że osobiście on doprowadził do tego, że wybory korespondencyjne 10 maja się nie odbyły. Dwoje kluczowych świadków, którzy mówili wprost, że to oni są winni temu, że do wyborów nie doszło, nie mogło być powołanych przez komisję śledczą dlatego, że komisja bała się powołać na świadków kogoś, to jest odpowiedzialny bezpośrednio za to, że do tych wyborów nie doszło. Komisja śledcza powołała na świadków więcej osób, niż zostało przesłuchanych. Komisja, której prace trwały, rozpoczęła prace w grudniu. Jest zaraz kolejny grudzień"
Czarnek wskazał też, że "komisja śledcza zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawach, w których prokuratura i sąd już orzekał".
"W sprawie pana premiera Morawieckiego i pana ministra Jacka Sasina sąd potwierdził ustalenia prokuratury w listopadzie ubiegłego roku, że do żadnego przestępstwa nie doszło. Komisja śledcza raz jeszcze powróciła do sprawy zbadanej przez NIK, prokuraturę, sąd i postanowiła zawiadomić prokuraturę raz jeszcze w tej samej sprawie. Jeśli ktoś zawiadamia prokuraturę w sprawie, w której jest powszechnie wiadomo, że do przestępstwa nie doszło, sam przestępstwo popełnia. Ta komisja śledcza popełniła przestępstwo. Powtarzam – w listopadzie ubiegłego roku sąd potwierdził ustalenia prokuratury, że do żadnych przestępstw nie doszło"