- To największa polityczna manifestacja w historii Polski - przekonywał na mecie zorganizowanego w Warszawie marszu szef PO Donald Tusk. Polityk oznajmił, że w wydarzeniu udział wzięło ponad milion uczestników, a dane miał otrzymać m.in. od warszawskiego ratusza. Takiej narracji nie powielają nawet niemieckie media, które wprost stwierdzają, ze do wymarzonego miliona było szefowi PO zdecydowanie daleko.
- Kiedy doszedłem tutaj razem z wami i dostałem meldunek od miasta, ale też przecież oczy nas nie okłamują,... Gdzie nie spojrzę, niekończące się rzeki ludzi i chcę wam powiedzieć, że jest nas więcej niż milion. Uczestniczymy dzisiaj wydarzeniu naprawdę wyjątkowym i tu nie chodzi o rekordy Guinnessa, tu nie chodzi o to, że jest to największa polityczna manifestacja w historii Polski, że to jest na pewno największe polityczne zgromadzenie dzisiaj na świecie
- mówił ze sceny ustawionej na mecie swojego marszu szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
Jak się okazuje, słowa te są mocno przesadzone i dostrzegają to nawet niemieckie media. Portal Zeit.de w tekście "Ponad 100 000 osób protestuje przeciwko polskiemu rządowi" zaznacza, że choć polityk mówi o milionie uczestników, to nieoficjalne informacje policji wskazują, że jest ich około dziesięć razy mniej.
Nie pomagasz Zeicie. Miało być mylijon https://t.co/Jaw0UdXopa
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) October 1, 2023
Jak informował już portal Niezalezna.pl, politycy opozycji nie otrzymali też licznego wsparcia spoza stolicy. Z nieoficjalnych danych policji wynika, że do południa, gdy rozpoczął się "Marsz Miliona Serc", do Warszawy dotarło 448 autokarów z manifestantami. To zdecydowanie mniej niż przy okazji marszu 4 czerwca, gdy przyjechało ich 1100.