Czy Sąd Najwyższy zasypią protesty z całej Polski? Tuż przed ciszą wyborczą i rozstrzygnięciem wyborów parlamentarnych opisujemy lukę w nowelizacji Kodeksu wyborczego, która - w zależności od skali nadużyć - mogłaby wypaczyć wyniki głosowań w poszczególnych komisjach. Choć w łatwy sposób dałoby się to wyeliminować - warto więc doprecyzować przepisy przed kolejnymi wyborami.
Możliwość tworzenia obwodów do głosowania w mniejszych miejscowościach czy bezpłatny transport do lokali wyborczych – to tylko niektóre z rozwiązań ostatniej nowelizacji Kodeksu Wyborczego.
Jak uzasadniał ustawodawca, wdrożone zmiany „wpłyną na zwiększenie frekwencji w wyborach przeprowadzanych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz transparentność i przejrzystość całego procesu wyborczego”.
Mimo szeregu proobywatelskich rozwiązań, nowelizacja otworzyła też niebezpieczną furtkę do oszustw wyborczych związanych z pełnomonictwami. Te mogą stanowić marginalny promil ogółu oddanych głosów, ale mogą również skończyć się falą wyborczych protestów.
Chodzi o nieprecyzyjnie skonstruowany art. 32. Kodeksu Wyborczego. Poświęcony zarówno wnioskom o zaświadczenie o prawie do głosowania w miejscu pobytu w dniu wyborów, jak również pełnomocnictwom.
W art. 32. §3. czytamy:
„odbiór zaświadczenia o prawie do głosowania wydanego przez wójta wybranej gminy następuje przez wyborcę lub upoważnioną przez niego osobę w urzędzie gminy, do którego złożono wniosek”.
Oznacza to, że do wykluczenia kogokolwiek z prawa do głosowania wystarczyło wypisanie fałszywego pełnomocnictwa. Ryzyku można by zapobiec, gdyby do Kodeksu Wyborczego wprowadzono pełnomocnictwo urzędowe bądź notarialne. Wówczas fałszerstwo byłoby znacznie utrudnione, wręcz niemożliwe.
Jak najskuteczniej można zapobiegać sytuacji, gdyby ktoś chciał bezprawnie działać w cudzym imieniu?
- Notarialne poświadczenie podpisu pozwala ponad wszelką wątpliwość uznać autentyczność danego dokumentu - tłumaczy rzecznik prasowej Izby Notarialnej w Warszawie notariusz Ilony Sądel-Bendkowskiej. Dodając, że „notariusz stwierdza tożsamość osoby składającej podpis, co jest jednoznaczne z tym, że wyklucza się możliwość fałszerstwa”.
- Jeśli chcemy mieć pewność co do złożonego podpisu, warto zażądać poświadczenia tego podpisu u notariusza. Ono zawsze będzie zawierało datę, miejsce sporządzenia, oznaczenie notariusza i pieczęć. Ewentualnie, na życzenie klienta, także godzinę i minutę sporządzenia poświadczenia
- słyszymy dalej.
Konkluduje: „stąd bierze się obowiązek posiadania takiego poświadczenia w przypadku szeregu czynności prawnych”.
Nie nielegalną, ale budzącą wiele wątpliwości jest inna praktyka, o której sporo się mówiło w ostatnich tygodniach. Chodzi o tzw. turystykę wyborczą.
Aktualnie obowiązujący Kodeks Wyborczy daje możliwość nieograniczonego pobierania zaświadczeń o prawie do głosowania poza swoim okręgiem wyborczym. Nieistotne w procesie wydawania zaświadczenia jest jego umotywowanie przez wyborcę - wystarczy deklaracja innego miejsca pobytu (niż stałego meldunku) w dniu wyborów. W efekcie może to prowadzić do patologii wyborczej, która nie będzie miała wiele wspólnego ze „świętem demokracji”.
Do tzw. turystyki wyborczej otwarcie nakłaniał w ostatnim czasie lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Kończąc rozmowę na antenie RMF24, mówił: „kandydat do Sejmu z okręgu tarnowskiego. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich do głosowania. Też jeszcze można wziąć zaświadczenie i pojechać do mojego okręgu. Warto”.